Jeśli jesteście tutaj ze mną już dłużej to wszyscy wiecie jak uwielbiam wina. Uwielbiam, i uwielbiałam, choć muszę przyznać, że od jakiegoś czasu piję ich zdecydowanie mniej. Po pierwsze dlatego, że nie zamierzam się truć. Na polskim rynku jest tyle obrzydliwych sikaczy, których żaden sommelier nie tknąłby palcem, że aż głowa boli. Większość win, które podawane są na kieliszki w polskich restauracjach nie nadaje się nawet do podlewania kwiatków. Nie jest to fajne, ale prawdziwe. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że polski rynek winiarski jest tak zmonopolizowany, że przeciętny Kowalski, który robi zakupy spożywcze w supermarkecie i nie zamierza na wino wydać więcej niż 30 pln nie ma wyboru. Szit albo szit, oto co mu pozostaje.
Drugim powodem dla którego zaczęłam pić mniej win są podróże. W krajach muzułmańskich wina są dostępne tylko w lepszych hotelach i restauracjach, a ich ceny są pięciokrotnie wyższe niż w kraju, z którego pochodzą. Gdy mieszkałam w Indiach musieliśmy mieć specjalne pozwolenie, które upoważniało nas do nabycia 6 butelek wina miesięcznie, podczas ostatniej podróży do Marrakeszu, za wyjątkiem hoteli, nie znalazłam wina w żadnej z restauracji, w której jadłam.
Ostatnim, wreszcie powodem jest zdrowy styl odżywiania się, który praktykuję i dzięki któremu mój organizm naturalnie z owego trunku rezygnuje. Po porannym bieganiu lub seryjce z Chodakowską nie ma nic lepszego niż zdrowy, świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy.
I tu dochodzimy do momentu, w którym moja ogromna pasja, której poświęciłam parę lat życia mogłaby się wypalić i zgasnąć. Co to to nie, moi drodzy. Wino to ludzie i Ci którzy kochają wino dobrze wiedzą o czym mówię. Wino to spotkania przy kieliszku przy których nie trzeba koniecznie rozmawiać, to wymiana zdań, z obcą osobą o aromatach, która sprawia, że w kilka sekund wiesz, że jesteście z tej samej bajki, wino to niesamowita magia zamknięta w butelkach, które, choć nijak nie mogę zrozumieć dlaczego, są produkowane z myślą o upijaniu, a nie smakowaniu. Półlitrowe butelki byłyby prawdziwym hitem i na pewno przyczyniłyby się do zwiększenia sprzedaży na skalę globalną.
Do tych magicznych momentów warto wracać. Tylko proszę nie ten szit sprzedawany w supermarkecie. Uwierzcie mi, że jeśli wydacie na wino więcej niż 50 pln, to będą to dobrze zainwestowane pieniądze. Nie tylko na drugi dzień nie będzie Was boleć głowa i będziecie zdrowsi, ale może uda Wam się zrozumieć, że wino to coś więcej niż alkoholowy napój z winogron, to historia, ziemia, pasja i ludzie, którzy stoją za każdą butelką. Tych, którzy zaopatrują supermarkety nigdy nie uda Wam się dojrzeć, bo stoją za milionami butelek, wożonych w przez Ocean w metalowych skrzynkach, pasteryzowanych, uzupełnianych odpowiednią ilością związków siarki, które sprawią, że butelki dotrą do Was w nienaruszonym stanie. Fuj, co za szit.
Takie rozważania przychodzą mi do głowy podczas spotkania dla mediów zorganizowanego w winnicy Pfischer, które odbywa się w dniu dzisiejszym, w małej miejscowości położnej niedaleko Trydentu, pięknego miasta północnych Włoch. Degustujemy tutaj same wyśmienitości, oprócz win ze wspomnianej winnicy pojawili się producenci z Toskanii i z innych regionów Włoch, dzięki czemu udało mi się spróbować Sassicai z 2015 r. i najświeższego Bollingera. I wcale nie namawiam do wydawania pieniędzy na tak drogie butelki, ale na podwyższenie sobie poprzeczki w tym temacie. Nada Wam to elegancji, szyku i pewnie sprawi, że tak jak ja odnajdziecie w Waszych kieliszkach odrobinę magii.
Agnieszka


Zgodze sie z artykulem. To co jest nam sprzedawane w marketach to napewno nie ta magia o ktorej mowisz. Wlasnie za 2 tygodnie wybieramy sie do Wloch wiec mam nadzieje ze uda mi sie sprobowac wina domowej roboty 🙂 bez siarczanu i innych okropnych dodatkow. Pozdrawiam
PIĘKNIE napisane. Wino to po pierwsze ludzie. W wielu domach z pokolenia na pokolenie przekazywane są receptury i cenne kilkudziesięcio (a nawet stu) letnie butelki. Trzy lata temu byłam gościem w małej miejscowości we Włoszech i tam miałam okazję spróbować takiej magii. Nic później nie pobiło smaku, zapachu tego cudownego wina.