Gdy słyszę Tahiti mimowolnie się uśmiecham. Bo Tahiti to wstęp do raju, pierwsze miejsce, które odwiedzicie zanim wyruszycie dalej, poznawać bajeczne zakątki Polinezji Francuskiej. Gdy zamykam oczy wciąż widzę kolorowe, pachnące wianki ze świeżych kwiatów, które ciemnoskóre kobiety plota na targu w Papeete, oraz odbicie mojej stopy na czarnej wulkanicznej plaży, szybko zmywane przez silne fale oceanu. To był nasz drugi przystanek podczas podróży dookoła świata i o mały włos, byśmy Tahiti pominęli. Wiele osób odradzało nam nocleg na wyspie tłumacząc, że nie znajdziemy tam pięknych plaż i rajskiego klimatu, ale ciekawość okazała się silniejsza i postanowiliśmy sami sprawdzić jak to faktycznie jest.
Tahiti to największa wyspa w Polinezji Francuskiej. Leży ona w połowie drogi pomiędzy Ameryką a Australią, na samym środku Oceanu Spokojnego. Przygotowałam dla Was zestawienie najpiękniejszych miejsc, które moim zdaniem warto odwiedzić. Na zwiedzanie Tahiti najlepiej jest poświęcić jeden pełny dzień, ale jeśli macie choć kilka godzin zanim popłyniecie lub polecicie dalej, na Bora Bora lub Moorea, wydrukujcie sobie ten mini-przewodnik, wypożyczycie samochód (w tekście zostawiam Wam namiar na tanią wypożyczalnię) i jedźcie przekonać się na własne oczy, jak tu jest pięknie!
Zwiedzanie Tahiti
Środek wyspy to wysokie szczyty, liczne doliny, bajeczna zieleń palm i tropikalnych roślin i oczywiście piękne plaże: część z nich jest czarna, na pozostałych znajdziecie biały, drobny, mięciutki piasek.
PAPEETE
Wylądujecie na międzynarodowym lotnisku w Papeete. To już tutaj rozpoczyna się wielka przygoda. Od wejścia do hali przylotów aż do samego wylotu towarzyszył mi zapach kwiatów. Pięknymi, kolorowymi wieńcami witani są goście najlepszych resortów lub uczestniczy wycieczek all inclusive. Miedzy nimi udało nam się wypatrzeć kierowcę taksówki, machającego kartką z naszym nazwiskiem. Przejażdżka z nim, jak później się okazało kosztowała nas więcej niż wypożyczenie auta na jeden dzień, prawie 160 pln. Nasz błąd. Podczas rezerwacji apartamentu (o nim napiszę na samym końcu, bardzo go polubiliśmy i polecamy), a właściwie po tym, gdy już zapłaciliśmy właściciel przysłał wiadomość, że mieszkanie znajduje się w miejscu, do którego nie dojedziemy transportem publicznym, ale może zarezerwować nam taksówkę. Było już późno, za chwilę mieliśmy lot i nie było czasu, by wyszukiwać tańszych opcji, więc się zgodziliśmy, ale nawet na miejscu trudno byłoby znaleźć coś tańszego – Polinezja jest droga i jak wytłumaczył mi tenże nadzwyczaj uprzejmy Francuz, który na emeryturze postanowił wozić czarnym wanem turystów do hoteli – Polinezja to najpiękniejsze miejsca na świecie i jeśli masz pieniądze to tu przyjeżdżasz i płacisz, jeśli nie masz zostajesz w domu. Nie była to najprzyjemniejsza rozmowa w moim życiu, ale jakże w późniejszych dniach okazała się prawdziwa.
Poniżej przygotowałam dla Was mapę z trasą, na której zaznaczyłam punkty, które najbardziej polecamy. Punktem wyjściowym jest nasz pierwsze mieszkanie w Papeete, a ostatnim mieszkanie, w którym mieszkaliśmy podczas drugiego pobytu na Tahiti.
Nazwa stolicy zamorskiego terytorium Francji – Papeete, oznacza „kosz wody”. Miasto liczy sobie 70 tyś. mieszkańców. Kiedyś rdzenni mieszkańcy gromadzili się tutaj, aby zaczerpnąć wody, dziś to współczesne, trochę chaotyczne miasto z wieloma hotelami, restauracjami, targami i sklepami. My zaczęliśmy zwiedzanie Tahiti właśnie od niego. W mieście jest wiele straganów ze świeżymi ananasami i mango, ale najciekawszym handlowym miejscem jest targ (PUNKT A), który znajduje nie w centrum miasta Możecie tutaj kupić wianki i naszyjniki ze świeżych kwiatów (mogą one przetrwać nawet przez 72 h jeśli będziecie je trzymać w foliowym woreczku w lodówce), tradycyjne kobiece stroje: biustonosze zrobione z kokosów i spódniczki z trawy, wyroby z muszelek, ale także różne lokalne potrawy, jak np. ciasto bananowe.
PLAŻA VENUS
(PUNKT C) Najpiękniejszym miejscem jakie widziałam na Tahiti, a także jednym z najpiękniejszych miejsc jakie zobaczyłam w życiu była smoliście czarna, wulkaniczna plaża Venus. Znajduje się ona na północnym wybrzeżu, przy Venus Point – miejsca, z której niegdyś Capitan Cook zaobserwował w 1796 roku zjawisko astronomiczne nazywane tranzytem Wenus, polegające na przejściu planety Wenus na tle tarczy słońca. Jest to popularne miejsce turystyczne, ale wystarczy się oddalić w stronę plaży i stojąc twarzą do Oceanu podążać w lewo, by ujrzeć niesamowite widoki. Polecam Wam wybrać się tutaj o zachodzie słońca. Plaże są prawie puste, często można tu ujrzeć zakochanych mieszkańców wyspy, a czarny piasek i ciemna woda Oceanu w połączeniu z blaskiem zachodzącego słońca i nierealną wręcz grą kolorów na niebie to najromantyczniejszy widok jaki kiedykolwiek widziałam. To jedno z kilku miejsc, na wspomnienie którego moje serce zawsze zaczyna szybciej bić. To także główny, ale nie jedyny powód, dla którego nie zgadzam się z opiniami, jakby Tahiti nie było warte odwiedzenia. Don’t listen, go and See!
(PUNKT E) Drugim moim ulubionym miejscem jest las palmowy i plaża koło niego. Trzeba tu bardzo uważać, bo podobno kokosy spadające z drzew co roku zabijają kilkanaście osób, ale tutejszy krajobraz to widok, który zapiera dech w piersiach.
(PUNKT F) Jadąc wzdłuż wybrzeża na pewno natraficie na wiele zatoczek i plaż. My zatrzymaliśmy się w miejscu oznaczonym na mapie, ale podobnych jest bardzo wiele. Wszystkie plaże są dzikie, turyści pojawiają się tu rzadko, bo Polinezja to głównie turystyka hotelowa i wiele osób nie opuszcza swoich drogich przybytków. Nie ma się czemu dziwić – gdy za noc w hotelu płaci się kilka tysięcy złotych, człowiek chce nacieszyć się każdą chwilą.
Większość turystów zwiedza wyspę wzdłuż wybrzeża. Trasa 114 km zawiera kilka miejsc, które warto odwiedzić, jak np. wodospady Faarumai (PUNKT D) , ale każdy znajdzie coś dla siebie. Moje ulubione miejsca to czarna plaża. Liczne atrakcje znajdą tutaj również miłośnicy sportów wodnych, nurkowania, surfingu, nart wodnych. Jeśli chcecie wybrać się na trekking są tu góry do 2000 m wysokości, a także wodospady i intrygujące groty.
Kolejne atrakcje, które warto odwiedzić:
- Ogród botaniczny
- Podwodne obserwatorium – można oglądać w nim kilka tysięcy ryb, ale też żółwie, rekiny i inne oceaniczne stworzenia
- Muzeum pereł – jedyne na świecie!
- Grobowiec króla Pomare- pochowano w nim ostatniego króla Thaiti i jego rodzinę. Jego wyjątkowość polega na tym, że został zbudowany z koralowych bloków.
Tropikalne wyspy, z idealnym klimatem, piękną roślinnością, niezwykłym krajobrazem przemawiają do wyobraźni. Nic więc dziwnego, że jest to miejsce, które upodobali sobie również artyści. Jednym z najpopularniejszych jest francuski malarz – Paul Gauguin. Jego obrazy możemy oglądać m.in. w Paryżu, Kopenhadze, Rotterdamie, ale wiele z nich powstawało właśnie tutaj. Artysta tak sobie upodobał wyspy Polinezji Francuskiej, że spędził tutaj ostatnie 12 lat swojego życia i tutaj też został pochowany. Jeżeli interesujesz się sztuką, to warto odwiedzić wystaw poświęconą jego życiu i twórczości.
Co jeszcze znajdziecie na Tahiti?
Oczywiście słynne Tiki, czyli drewniane rzeźby przedstawiające bogów. Są różnych rozmiarów, krążą wokół nich liczne legendy, a miniaturowe wersje mogą być ciekawą pamiątką z Polinezji.
Gdzie wypożyczyć samochód?
Właściciel naszego mieszkania polecił nam wypożyczalnię Eco Car, która miała o wiele niższe ceny niż te, które oferowały sieciówki, np rentalcars.com, z której usług korzystamy bardzo często. Niestety nazwa wypożyczalni nigdy nie pokazała nam nie w wyszukiwaniach, więc sami raczej nie mielibyśmy szans, aby ją znaleźć. Zostawiam Wam TUTAJ link, abyście sami sprawdzili sobie ceny i wybrali najlepszą ofertę.
Gdzie spać?
My spaliśmy w dwóch różnych miejscach – każde miało swoje plusy i minusy, ale ostatecznie każde mogłabym Wam polecić, w zależności od potrzeb i wymagań 🙂 Pierwsze mieszkanie The Blu Lagoon Studio to małe studio z aneksem kuchennym, w nowoczesnym budynku z parkingiem i basenem na dachu! Zapłaciliśmy za nie prawie 400 pln za noc. Jedyną wadą było to, że aby tu dotrzeć trzeba mieć samochód lub skorzystać z drogich taksówek, bo budynek znajduje się na obrzeżach miasta. Za to widok z basenu jest wspaniały, a właściciel to bardzo sympatyczny człowiek 🙂
Drugim miejscem jest duże mieszkanie w centrum miasta F2 Tapu, z salonem, kuchnią i dwoma pokojami. Skromnie, ale tradycyjnie urządzone. To jedna z tańszych opcji jaką znaleźliśmy (za mieszkanie zapłaciliśmy ponad 300 pln, ale mogłyby tam spać przynajmniej 4 osoby), ale jeśli chcecie zaoszczędzić, to na jedną czy dwie noce możecie się tam zatrzymać. Wifi działało niezawodnie!
Czy warto odwiedzić Tahiti?
Tahiti to wyjątkowe miejsce, które warto odwiedzić, chociażby ze względu na czarne plaże! Wiele pięknych białych plaż, które możecie podziwiać na zdjęciach w katalogach lub w internecie należą do prywatnych hoteli i nie ma do nich dostępu. Gdybym drugi raz wybierała się w podróż do Polinezji (o czym zaczynam już marzyć), na pewno odwiedziłam Tahiti, ale nie więcej niż na jedną noc. Dużo piękniejsze wybrzeża i atrakcje oferują mniejsze wyspy Polinezji, chociażby Moorea, do której z portu w Papeete możecie dopłynąć w 30 minut promem lub dolecieć w 10 minut samolotem lini AirTahi.
To dopiero wstęp do opowieści o Polinezji Francuskiej. Już wkrótce pojawi się kolejny wpis, tym razem o Bora Bora!
Udanej podróży,
Agnieszka
pięknie
Cześć, czy będzie dalsza część wpisów o Polinezji?