Witam Was ponownie z Baku! Dzisiaj przygotowałam dla Was coś pysznego – zestawienie najlepszych i najciekawszych restauracji w stolicy Azerbejdżanu. Wybrałam te z lokalną, tradycyjną kuchnią, bo to o nie pytacie najczęściej. Na pewno spodoba Wam się także, że nawet te najsłynniejsze, są bardzo tanie, a za obfity obiad składający się z paru dań nie zapłacicie więcej niż 30 – 40 pln. W kolejnym wpisie pokażę Wam także inne, oryginalne miejsca, o których możecie się wybrać jeśli bakijskie przysmaki nie trafią w Wasze gusta! Zaczynamy!
SHIRVANSHAH MUZEUM
Trafiłam tu z polecenia Azerbejdżanina, który twierdził, że to najlepsza restauracja z regionalną kuchnią w Baku. Wtedy nie miałam jeszcze porównania i jedyne co mogłam z pewnością stwierdzić to to, że tak królewsko i tak tanio jeszcze nigdy i nigdzie nie jadłam. Restauracja mieści się w zabytkowym wnętrzu i jest jednocześnie muzeum, w którym zgromadzono mnóstwo ciekawych przedmiotów nawiązujących do historii (tour z reguły odbywa się po zakończonym posiłku). Stoły sa pięknie zastawione, a w weekendy gościom towarzyszy zespół muzyczny, więc można przy okazji zaznajomić się z tradycją tańca i śpiewu. Jedzenie jest bardzo dobre.
QAZMAQ CAFE&RESTAURANT
Bardzo lubię tą restaurację, za to, że mimo lokalnych dań i tradycyjnego wystroju wnętrza pozostaje miejscem eleganckim i romantycznym. Nie mam tutaj na myśli tarasu na zewnątrz, choć też ten jest bardzo przyjemny i co ważne dzięki zadaszeniu można jeść na nim przez cały rok, niezależnie od pogody. Do żadnego dania nie mogłabym się przyczepić – wszystko dobrej jakości, a wybór przystawek, które możecie zobaczyć na zdjęciach jest nawet większy niż w pozostałych knajpkach w centrum. Jedyna rzecz, o której muszę wspomnieć to cena za dzbanek soku z owoców granatu – około 80 pln! Niestety tego płynnego złota nie było w karcie, a gdy kelner zaproponował nam szklankę, pół litra lub litra nie zastanawialiśmy się nad ceną, a wzięliśmy największą pojemność bo obydwoje go uwielbiamy. Mimo, że to był najdroższy sok w moim życiu, wciąż uważam, że warto pójść do tej restauracji, bo jej klimat jest naprawdę wyjątkowy!
CIZZ BIZZ OLD CITY
Zaraz obok restauracji Qazmaq, w starym mieście znajdziecie Cizz Bizz – piętrową restaurację urządzoną w bardzo oryginalnym stylu. Już na wejściu przywita Was 6 kolorowych papużek w klatkach oraz pan wypiekający pyszny chleb w wielkim, kamiennym piecu. Jedzenie jest bardzo dobre, a kelnerzy nad wyraz uprzejmi, z czym zresztą w Azerbejdżanie zetkniecie się na każdym kroku. Niestety nie ma tu zbyt dużo wegetariańskich opcji – jeśli chcecie zjeść coś bez mięsa możecie zamówić omlet z kolendrą i ziołami (goy kukusu, 3 AZN), sałatki (ja próbowałam tej z bakłażanem i pomidorami), oliwki (3 AZN) lub np. deskę serów (5 AZN). Moim faworytem został motal cheese – kozi ser z dodatkiem dzikich ziół z kaukaskich gór.
DOLMA
Dolma znajduje się przy placu Fontann i jest to moim zdaniem najlepsze miejsce na rozpoczęcie przygody z kuchnią Azerbejdżanu. Restauracja znajduje się w podziemiach i jest urządzona w tradycyjnym stylu: na ścianach zawieszone są kolorowe dywany, krzesła i kanapy obite są materiałami w ciemno-czerwone pasy, dookoła wiele obrazów, figurek i przedmiotów nawiązujących do historii kraju. Mimo ogromnej popularności (pierwsze miejsce w Trip Advisor) jest to także jedna z tańszych restauracji, jakie znajdziecie w centrum Baku!
Menu to kwintesencja azerbejdżańskiej kuchni – dolmy – baranina lub jagnięcina zawijana w marynowane liście winogron, kapusty lub pigwy, podawane na słono lub na słodko z różnymi farszami (200 AZN), kebaby z przeróżnymi dodatkami (6-8 AZN), sałatki, placki kutab i deski lokalnych serów (większość z nich jest bardzo słona, ale warto spróbować).
SEHIRLI TENDIR
Ta malutka knajpka jest dość ciasna i jeśli lubicie miejsca z przestrzenią, może Wam się nie spodobać. Plusem jest to, że obsługa jest bardzo miła i można skosztować ciekawych, azerbejdżańskich potraw oraz win. To właśnie tutaj po raz pierwszy odkryłam, że zamawiając sałatkę z pomidorów, ogórków dostanę wszystkie warzywa na desce wraz z nożem. Tak jest – trzeba sobie pokroić! Polecam zamawiać herbatę, podawaną w pięknych kolorowych dzbankach i dżem do niej. Według lokalnych zwyczajów należy najpierw zjeść łyżeczkę marmolady, a następnie popijać wolno herbatą. My oprócz sałaty zamówiliśmy różne przystawki: sałatkę z czerwonej kapusty, marynowane bakłażany z dodatkiem pomidorów i deskę lokalnych serów. Spróbowaliśmy także śniadaniowego omletu i chleba – koniecznie skosztujcie, bo jest wypiekany na miejscu i smakuje wyśmienicie (jeśli jesteście miłośnikami hummusu tak jak ja zdradzę Wam, że nie nic tak nie pasuje do pasty z ciecierzycy jak azerbejdżański, owalny chlebek).
+ KAWIARNIA I RESTAURACJA OZSUT
Trudno nie krzyknąć z zachwytu po wyjściu do środka! Wystroju wnętrza może jej pozazdrościć niejeden pałac. Wysoki sufit, które podtrzymują zdobione kolumny, piękne obrazy na ścianach i renesansowe wykończenia – każdy element dopracowany z największą starannością. Można przyjść tutaj tylko na kawę i ciastko, lub zjeść ciepły posiłek. Parę dni temu to miejsce zostało zamknięte i będzie tu nowy lokal gastronomiczny. Nie wiem jeszcze jak będzie smakować kuchnia, ale ze względu na te sufity i malowidła warto zajrzeć tu chociaż na chwilę!
Kolejne dwa tygodnie spędzę w Azerbejdżanie, więc ta lista na pewno będzie się wciąż powiększać. Mam nadzieję, że znajdziecie tutaj coś dla siebie i będzie mi bardzo miło jeśli podzielicie się ze mną Waszymi restauracyjnymi wyborami i wrażeniami!
Udanej podróży!
Agnieszka
Ostatnio było mnie dużo mniej na stories z powodu choroby Andreasa, ale też dlatego, że postanowiłam, że muszę odpocząć od tego świata, w którym trzeba być wciąż na pełnych obrotach. Skąd taka zmiana? Z powodów mało przyjemnych, ale prawdziwych, życiowych, o których trzeba mówić tak samo jak o tym, gdy spotykają nas wspaniałe rzeczy. Moja najlepsza przyjaciółka ze szkoły podstawowej zachorowała na raka piersi. Nie wiem czy to wyrażenie w ogóle oddaje to jak straszne jest, że to obrzydliwe gówno przypałętało się do niej i wywróciło życie jej samej, ale i malutkiej czteroletniej córeczki i jej męża do góry nogami. Bez podobnych przypadków w rodzinie, młoda, zdrowa dziewczyna, w moim wieku. Dużo bym dała by to był tylko zły sen! Co więcej guza nie można operować, bo najpierw trzeba go zmniejszyć 6-miesięczną chemioterapią. Gdy to usłyszałam wszystko przemieszało mi się w żołądku parę razy i nie jestem w stanie się od tej myśli uwolnić, mimo, że minął już tydzień. I nie chodzi tutaj o strach przed śmiercią, bo moja przyjaciółka jest silną kobietą i wiem, że będzie walczyć z całych swoich sił, ale o to, jak w jednej chwili następuje przewartościowanie wszystkiego, co do tej pory uznawałam za „ważne”.
Zastanawiałam się nad tym co, by było gdyby to mi się to przytrafiło. Pewnie większość z Was uważa, że zastanawianie się nad tym zupełnie nie ma sensu i wyprowadza z równowagi psychicznej. Możliwe, bo powiedzieć, że jestem wstrząśnięta to mało. Z drugiej jednak strony jeśli bym się nad tym nie zastanowiła, to nie doszłabym do wielu wniosków, które uznałam za ciekawe. Bo powiedzmy, że to jednak zdarza się właśnie mnie. Co robię? Rzucam tą gonitwę, to jasne, nie biegnę po złoto w rankingu najbardziej wpływowych blogerów, to też jasne, liczy się dla mnie czas i nie to co mogę otrzymać, ale to co mogę dać, by wzbogacić życie innych.
Jak macie dość złych wiadomości to już dalej nie czytajcie, bo to wcale nie jest koniec historii. Wczoraj wieczorem na facebooku przeczytałam, że moja serdeczna koleżanka z poprzedniej pracy przeżyła poważną operację tętniaka. Jestem dumna z tego, że do wczoraj nie miałam właściwie pojęcia czym ten tętniak jest, ani jak się objawia. A tym bardziej tego, że w przeciągu godziny od zera objawów prowadzi do operacji mózgu.
Jeśli dołożę do tego jeszcze to, co ostatnio miało miejsce w Polsce przestaje mi być przez chwilę do śmiechu Oczywiście tak wygląda życie, za chwilę znów ruszę w kolorową podróż po Włoszech i zapomnę o tej mrocznej stronie egzystencji, ale w tym momencie spoglądam na moje dziecko i myślę sobie, że jedyne co naprawdę jest ważne w życiu zazwyczaj mamy na wyciągnięcie ręki. A czasami trochę dalej, ale od tego są telefony, pociągi i samoloty, by znaleźć tą osobę, która tyle dla nas znaczy i powiedzieć jej o naszych uczuciach. Nie chcę rezygnować z moich marzeń, celów i planów, ale niektóre z nich w obliczu takich wydarzeń wydają się wręcz małe i bezsensowne…
Trzymajcie kciuki za moje bohaterki i proszę nie chorujcie, bo więcej już tych wieści moje serce nie zniesie!