Od paru dni jestem w Nowym Jorku i …jeszcze nie miałam okazji zobaczyć zbyt wielu miejsc ani atrakcji. Pytacie, czemu nie zwiedzam, bo przecież miało być mnóstwo ciekawych, amerykańskich stories, więc czuję, że jestem Wam winna wyjaśnienia.
Uczestniczę w kursie Anthonego Robbinsa, jednego z najlepszych coachów na świecie. Chciałam nazwać najpierw ten kurs motywacyjnym, ale to jest zupełnie coś innego. Motywacja nie wystarczy, by coś w życiu się zmieniło. Miło jest się inspirować, ale to co sprawia, że zmieniamy nasz sposób myślenia, to podejmowanie decyzji, walka z najgłębszymi emocjami, strachem, wyzwolenie w sobie ukrytych pragnień i zrozumienie jakie wartości kierują nami w życiu. To analiza własnych zachowań, postępowania, reakcji i ich korygowanie. To działanie na podświadomość i codzienna praca nad sobą. 3,5-dniowy event Unleash the Power Within to hiper intensywny kurs, podczas którego większość ludzi dokonuje ogromnej przemiany, którą można obserwować na własne oczy. To niesamowite jak szybko możemy się zmienić, inna kwestia czy tą zmianę, po powrocie do domu będziemy potrafili utrzymać i nie zwątpić w obliczu sarkazmu, podważań i wątpliwości otoczenia.
Dlaczego tutaj jestem? Well, przede wszystkim dlatego, że jeden taki kurs już odbyłam w kwietniu i wszystko co chciałam osiągnąć w mniejszym lub większym stopniu już zrobiłam. Po takim kursie poziom naszej energii wzrasta dwu, a nawet trzykrotnie i przez parę kolejnych miesięcy wszystko dzieje się jak w filmie. Wydawać, by się mogło, że wszechświat zaczyna być dla nas łaskawy, a sytuacje i ludzie splatają się w okoliczności, dzięki którym nasze marzenia spełniają się jedno po drugim, bez większego wysiłku z naszej strony. Przynajmniej tak to wyglądało u mnie. Dodatkowym atutem jest to, że Tony umie uruchomić mechanizmy, które sprawiają, że chcemy być blisko ludzi, jesteśmy mili, pełni entuzjazmu i wewnętrznej radości, dzięki czemu osoby, które spotykają lgną do nas, co jest niesamowitym uczuciem i daje ogromną satysfakcję. Większą dlatego, bo cała ta radość płynie z głębi nas, z nieodkrytych na co dzień pokładów, które polegują zasypane złymi emocjami, złością, smutkiem, żalem, depresją.
Dla kogo jest ten kurs? Dla tych, którzy chcieliby coś zmienić w swoim życiu. Dla tych, którzy nie boją się wzywań i z pełną świadomością poświęcą 4 dni swojego życia, by robić absurdalne rzeczy – od skakania i śmiania się na zawołanie po wkładanie sobie palców do nosa i opowiadanie z głupią miną o swoim strachu. Dla tych, którzy chcą spędzić 15 godzin dziennie wypełnione skakaniem, tańcem, krzykiem i inspirującymi przykładami osób, które dokonały „cudów” w swoim życiu. Największym przykładem jest sam Tony, który jako 23-letni chłopak, z nadwagą, mieszkający w 10-metrowym pokoju, w którym naczynia mył w wannie stał się jednym z najbogatszych ludzi na świecie, a na jego eventach pojawia się 10 000 ludzi, którzy podczas kursu zrobią wszystko o co ich poprosi.
Firewalk – chodzenie po ogniu. Jednym z najważniejszych elementów kursu jest chodzenie po rozżarzonych kamieniach. Jako, że był to już mój drugi raz, mój strach był o wiele mniejszy, nie mniej zawsze jest lekkie napięcie, bo w końcu nie codziennie spaceruje się po ogniu. Zanim do tego nastąpi Tony trenował nas przez ponad godzinę wprowadzając nas w stan, w którym jesteśmy zdolni zrobić wszystko, ale także uczył jak iść (nie wolno np. zatrzymywać się, czy biec, by nie naciskać zbyt mocno stopą), na co zwracać uwagę, a nawet gdzie skierować wzrok, by się nie oparzyć. Oglądanie kilku tysięcy ludzi, którzy przełamują swój strach robiąc rzeczy „niemożliwe” po raz kolejny było dla mnie lekcją, którą zapamiętam przez wiele lat.
Bo, oprócz kilku tragicznych rzeczy, które mogą nas spotkać „niemożliwe” istnieje tylko w naszych głowach.
UPW to najlepiej wydane pieniądze w moim życiu, a wiedza o samym sobie, którą osiąga się dzięki szkoleniu dla mnie warta jest dużo więcej niż dwa kierunki studiów i doktorat, który ukończyłam. Bo po trzech dniach w mojej głowie nie ma zmartwień. Wiem, że to brzmi zupełnie abstrakcyjnie, ale tak jest i każdy kto to przeżył powie Wam dokładnie to samo. Nie mam miejsca na zmartwienia, na strach (choć ten gdzieś tam zawsze będzie, strachu nie da się wyeliminować, ale można zabrać go ze sobą w podróż), na obawy, złość, czy zazdrość. Jest za to dużo przestrzeni, którą mogę wypełnić teraz czymkolwiek zapragnę.
Jeśli macie dodatkowe pytania odnośnie kursu napiszcie je w komentarzach, bo odpowiedzi mogą przydać się też innym czytelnikom.
Agnieszka
Wow, niesamowite! Ale patrząc na to, jak się rozwijasz i jak działasz to wygląda na to, że te spotkania dodają Ci skrzydeł 🙂