Puerto Banus to jedno z tych cudownie nadętych miejsc w którym można spotkać najpiękniejsze auta na świecie i zgraje młodych dziewczyn z całej Europy wyczekujące w porcie na swojego milionera z bajki. Tutaj prawdziwe życie zaczyna się dopiero po północy, gdy bary, kluby i dyskoteki zapełniają się żądnymi alkoholu i dobrej zabawy turystami z całego świata. Gorące noce, całujące się na ulicach Angielki, bębniąca z każdej strony muzyka, oświetlone jachty i odgłos nadjeżdżających co chwila Ferrari tworzą niepowtarzalny klimat o bardzo hiszpańskim temperamencie. Parę lat temu dałam się porwać w wir tego szaleństwa który do dziś wywołuje uśmiech na mojej twarzy.
O poranku wszystkie światła gasną, a imprezowicze wracają do swoich hoteli, jachtów i apartamentów by zapaść w słodki sen. Wtedy to na ulice Puerto Banus wypełzają wyspane ( kwestia dyskusyjna) mamy z wózkami, urocze rodzinki i emeryci, którzy z okolicznych resortów wybrali się na wycieczkę do słynnego portu. Puerto Banus nie jest jednak dla nich ( dla NAS 😉 ) zbyt łaskawe. Zarówno obiad jak i kolacja kosztuje tutaj więcej niż w Maladze, czy mniejszych turystycznych miejscowościach, a średnia cena za talerz makaronu to około 15 euro. Ciężko jest również o dobre miejsce w restauracji. Na głównej, bardzo wąskiej uliczce każdy z lokali posiada tylko 2 lub 3 stoliki ustawione frontem do morza, szybko więc są one zajmowane i nieprędko zwalniane, więc na kolację warto wybrać się już o 19.00
Azul Marino to jedno z tych klimatycznych miejsc, z ktòrych rozpościera się widok na port i zacumowane w nim jachty. Hiszpańska kuchnia i przyjemna atmosfera. Na dzień dobry dostajemy oliwki, świeży chlebek i małą pròbkę nieziemsko dobrego gaspacho.
Uzależnieni od dwóch dni od Sangrii z Cavą, nie mamy innego wyjścia, musimy ją zamówić i to jak najszybciej proszę, bo spragnieni szczęścia, które daje tenże napój bogów nie chcemy czekać ani chwili dłużej. Nie próbujcie jej pod żadnym pozorem póki macie jeszcze możliwość wyboru i logicznego myślenia.
Ensalada de Aguacates y Gambas, sałatka z ośmiornicy i avocado nie zachwyciła mnie specjalnie. Choć moje przygody z ośmiornicami bywały różne nigdy nie przestanę się za nimi oglądać w restauracjach. O ile sama ośmiornica, była świeża, miękka i pełna smaku, a avocado soczyste i delikatne, o tyle kolendra szczodrze dodana do całości popsuła kucharzowi wszystkie szyki i brutalnie wymordowała wszelkie inne smaki.
Fritura Malagueña to mała próbka tego, co później można zamówić w wersji maxi….jeśli tylko umielibyście się zdecydować i wybrać pomiędzy chrupiącymi krewetkami, słonymi, wyrazistymi sardynkami i mięciutkimi kalmarami, po których bezwiednie oblizujesz palce.
Deser – Mousse de Chocolate – to słodki nie rozpływający się i nie będący eksplozją czekolady w ustach mus czekoladowy. Lekki i dobry, estetyką przypominający każdy dobrze wie co. Tutaj się nie popisali.
Kolejna pozycja była dużo lepsza. Lubię owocowe fantazyjne desery, zwłaszcza na zakończenie kolacji z rybką na pierwszym planie. Gdy na dodatek w karcie znajduję coś z dodatkiem wina skaczę z radości. Peras al Vino Tinto, gruszka w czerwonym winie choć mocno słodka była bardzo smaczna, pozostawiając po sobie przyjemny posmak w ustach.
Źle nie było, ale bez OCHÓW i ACHÓW. Było dobrze. Smacznie, po hiszpańsku, przy dźwiękach muzyki i ze wspaniałą obsługą. Jeśli będziecie jedli w Puerto Banus, zajrzyjcie, nie zamawiajcie sałatki z ośmiornicą i przyślijcie wasze fotki, opublikujemy je na naszej stronie 🙂
Złoty widelec 6/10