Villa Rinaldi – co się dzieje gdy producent Amarone pała miłością do bąbelków?
Znacie winnicę o nazwie Villa Rinaldi? Bo ja nie. Nigdy o nich nie słyszałam, choć z winami mam do czynienia już od wielu lat. Aż do wczoraj – gdy wzięłam udział w degustacji prowadzonej przez rodzinę Rinaldich, zorganizowanej przez Włoskie Stowarzyszenie Sommelierów AIS.
Ogromny sukces jaki odnieśli nie tylko we Włoszech, ale i na całym świecie opiera się na kontrowersyjnej dość polityce wytwarzania win, a mianowicie tłoczenia zakupionych w różnych częściach Włoch winogron. Sztuka jakiej podejmuje się winiarz to wybór najdoskonalszych owoców i łączenie ich w jeden idealny trunek. W dużej mierze wyrzekli się „brudnej” roboty – „to nie moje winogrona” – rozkłada ręce właściciel. Swoją drogą bardzo to inteligentne podejście do tematu. Gdy wszystko idzie dobrze chwalimy się umiejętnością doboru najlepszych gron, gdy źle – rozkładamy ręce – to nie moje winogrona – uśmiech na twarzy zdradza chyba trochę więcej niż by chciał.
Nie ma więc opowieści o pracy przy winoroślach, o romantycznych zbiorach, ziemi i przycinaniu nadmiaru kiści. Są za to rodzinne posiedzenia do późna w nocy, analizy chemiczne winogron, długie dyskusje z enologiem i niekończące się testowanie nowych blendów. Prezentacja winnicy przez ojca i córkę była bardzo wzruszającym doświadczeniem. Trudno właścicielowi odmówić charyzmy i werwy z jaką opowiada o swojej przeszłości i doświadczeniach. 74 letni winiarz nadal trzyma się doskonale i tryska humorem. Jego córka Cinzia, ujęła mnie opowiadaniem jak z trójką rodzeństwa jeszcze jako nastolatki chodzili do piwnic z magnetofonem. Ojciec zawsze się wściekał – wspomina – wyłączał radio i tłumaczył nam, że wino potrzebuje ciszy i spokoju. Zdradziła również jak wyglądały początki tworzenia Amarone. W domu codziennie odbywały się długie zebrania, podczas których wszyscy degustowaliśmy i mówiliśmy co nam się podoba, a co nie. Dopiero, gdy wszyscy byliśmy zgodni ojciec podejmował decyzję o butelkowaniu. Ileż to razy – dodaje z uśmiechem – po długich debatach do późna w nocy budziłam się z myślą o pysznym espresso. Gdy ojciec usłyszał, że wstałam pojawiał się znienacka w drzwiach z kieliszkiem w dłoni. „To idealny moment do degustacji! – wołała od progu – Jesteś świeża i wypoczęta – powąchaj chociaż przez chwilę”.
CO DEGUSTOWALIŚMY
GRAN CUVEE BIANCA BRUT 2013
100% winogron Chardonnay pochodzących z regionu Trydentu-Górnej Adygi oraz 6-9 miesięcy w beczkach barrique (beczka jest charakterystyczna dla większości win produkowanych przez Villę Rinaldi) nadaje mu elegancki, bezpośredni charakter. Nos bardzo świeży, cytrusowy, delikatnie mineralny. Wyraźna świeżość smaku, przyjemne bąbelki, choć moim zdaniem daleko im do Franciacorty. Masłowe, miękkie, świetnie zbalansowane, z przyjemną gorzkawością grejpfruta w końcówce.
IMPERIALE METODO CLASSICO BRUT 2011
100% szczepu Pinot Noir i 15 miesięcy w beczce wspaniale ukazuje różnice odmian winorośli. Nos kapryśnego Pinota , jak prawdziwa dama, nie poddaje się za pierwszym podejściem. Kusi delikatnym aromatem drożdży, suszonymi i kandyzowanymi owocami, czymś chrupkim, prażonymi migdałami, mineralnością, którą ciężko jest mi zdefiniować. W ustach jest o wiele bardziej odważny, niż w nosie-przyjemnie wytrawne, pełne i okrągłe w smaku (uwypuklona część polialkoholi). Długość łyku – po przełknięciu w buzi przez długi czas utrzymuje się świeżość i wyraźny smak owocu.
BARRICAIA BRUT 2005
Miłośnicy win musujących dobrze wiedzą, że 60% Pinot Nero i 40% Chardonnay to małżeństwo doskonałe – nie kłóci się, lecz wzajemnie uzupełnia. A co byście powiedzieli gdyby tą parę przytrzymać na drożdżach przez 24 miesiące, a następnie zamknąć w barrique na kolejne miesięcy 30? Choć w winach musujących nie ocenia się wizualnie konsystencji gdy wino płacze w tak piękny sposób nie można przejść kolo niego obojętnie. Duże krople i namalowane, wąskie, regularne łuki. W nosie eksplozja aromatów o intensywności sięgającej niebios. Przede mną rozpościera się słodka gama aromatów ciasteczkowych – jest wanilia, anyż i miód, ale także imbir i mineralne nuty morskie. Pełne, postawne ciało Pinot Noir uwikłane w elegancję i wytworność Chardonnay. Niesamowita długość i miękkość smaku.
Kochani! To już jutro! Już jutro wsiadam do samolotu, który zabierze mnie najpierw do Dubaju, a potem prosto do Indii!! Już nie mogę się doczekać, choć jeszcze tyle rzeczy do zrobienia, spakowania i niezapomnienia. Wszystko będę oczywiście ralacjonować dla Was na instagramie, więc zapraszam, zapraszam, zapraszam
Pozdrawiam i życzę Wam miłego, pysznego WEEKENDU 🙂
Gdy wsiadam do samolotu czuję, że żyję. W podróż zawsze wyjeżdżam ze swoim notesikiem. Robię tam dla Was notatki, ale uwielbiam do niego zaglądać po paru miesiącach, zawsze znajdę w nim coś co wywoła uśmiech na mojej twarzy - stary papierek po cukierku z Kenii, biletu do muzeum w Wenecji, szybko nabazgrany szkic, który narysował mi Kubańczyk, by wyjaśnić jak trafić do fabryki cygar w Hawanie. Świat czeka na Ciebie! Mam na imię Agnieszka, a Ty?