La Maddalena to jedna z najpiękniejszych i najlepszych (jeśli nie najlepsza) restauracji we Wrocławiu. Od początku obrała prostą i sprawdzoną koncepcję, której bez chwili zachwiania trzyma się do dziś. Ciekawy wybór win, subtelna i fantazyjna kuchnia bazująca na produktach najwyższej jakości oraz klimatyczne, przytulne wnętrze, w którym człowiek czuje się niesamowicie komfortowo, elegancko i wytwornie. Wbrew pozorom zebranie wszystkich tych aspektów razem nie jest łatwą sprawą, w przeciwnym razie mielibyśmy takich miejsc we Wrocławiu dużo więcej.
W Maddalenie jadłam wcześniej parę razy, ale nigdy nie było dobrej okazji do robienia zdjęć, poza tym w restauracji panuje lekki półmrok, więc nie łatwo pstryknąć fotkę oddającą wszelkie wdzięki sztuki, którą gospodarze karmią swoich gości.
To co najbardziej lubię w kulinarnych podróżach po restauracjach to wybór wina. Niejednokrotnie ponoszę porażkę, a już bardzo często zdarza się to przy wyborze win na kieliszki, które nijak się mają do poziomu miejsc w których są sprzedawane. La Maddalena oferuje szeroką selekcję, w tym bardzo dobre wina francuskie, które tego wieczoru okazały się strzałem w dziesiątkę. Chwała wam za to!
PRZYSTAWKI
Na przystawki wybraliśmy tatara z polędwicy wołowej, który tutaj podawany jest z żółtkiem confit, czarnuszką, piklami i sosem Bernaise, oraz krewetki z chrupiącymi warzywami. Delikatne, cienko siekane mięso o wspaniałym różowo-czerwonym kolorze oraz zwartej konsystencji. Miłośnicy tatarów dobrze wiedzą, że najmniejszy szczegół może zepsuć całą zabawę, trzeba więc rozważnie dobierać dodatki i serwować wyłącznie produkty najlepszej jakości. La Maddalena spisuje się na medal.
Krewetki z chrupiącymi warzywami to w moim uznaniu przystawka idealna. Krewetki są fantastycznie przyrządzone: soczyste, smaczne i mięsiste. Takich owoców morza życzyłabym sobie wszędzie. Warzywka również były smaczne, nic im dodać, nic ująć.
Wśród przystawek znajdziemy tu także takie rarytasy jak foie gras, przegrzebki czy homara, jest również ciekawe i zdrowe menu dla dzieci, więc restaurację w ciemno polecam rodzinom. W porze obiadowej, bo wieczorem romantyczny klimat nawołuje do randkowania i relaksu.
DANIA GŁÓWNE
Dzika troć fiordowa to ciekawa odmiana przypominająca smakiem i wyglądem wszechobecnego i nudnego łososia. Smakuje wybornie tym bardziej, że towarzyszy jej delikatny smak młodej marchewki pieczonej w miodzie i occie balsamicznym oraz kalafiora ugotowanego w soku z czerwonej kapusty. Do tej oryginalnej kompozycji dodano mus z batatów oraz delikatnie przebrzmiewający dodatek w postaci żelu z marchwi i pomarańczy.
W Maddalenie nie trzeba dyskutować nad jakością smaku, bo wszystko jest tutaj dobrze przemyślane, a szef kuchni bez wątpienia ma ogromny talent. W dodatku jest artystą, bo dania, które pojawiały się na naszym stole można jeść oczami.
Wilk morski to dla mnie także bardzo smaczna rybna ciekawostka. Podany z risotto szafranowym i z musem z bobu i kalafiora urzeka delikatnym, odpowiednio tłustym smakiem. Mus był tak dobry, że chciałam wołać o dokładkę. Można by przyczepić się troszkę do posklejanego risotto, które nieznacznie odbiega od włoskich standardów, ale to nie ono gra tutaj główną rolę, więc można na nie przymknąć oko. W daniu dominują podobne smaki, jak w poprzedniej propozycji: młoda marchew pieczona w miodzie i occie balsamicznym oraz kalafior gotowany w soku z czerwonej kapusty. Piękne i wyjątkowo smaczne!
DESER
Przepysznym słodko-kwaśnym mascarpone z brendy, porzeczką i kawą oraz delikatnym cremem brulee zakończyliśmy naszą ucztę w cudownym akompaniamencie czerwonego Porto. W mascarpone pozytywnie zaskoczyła mnie kawowa pianka na wierzchu, ciekawy dodatek, delikatnie przełamujący słodki smak. Uwielbiam na koniec kolacji wypić kieliszek Porto, słodkawy, rozgrzewający trunek, który fajnie podkręca smak deseru, lub po prostu wprawia mnie w błogi, wieczorny nastrój. Pod jednym warunkiem: porto musi być najlepszej jakości. La Maddalena i tutaj staje na wysokości zadania.
Jak miło, jak przyjemnie! Do tej miejsca aż chce się wracać, odkrywać nowe wina i smaki oraz rozkoszować się wspaniałą atmosferą. Warto tam zajrzeć szczególnie teraz, w lecie, gdy na zewnątrz jest rozłożony ogródek, który aż się prosi, by w nim usiąść i spędzić parę smacznych chwil. No i dobra rada cioci kloci: zróbcie rezerwację, bo w czwartkowy wieczór wszystkie stoliki były pełne!
Złoty widelec 10/10
Nie zgadzam się zupelnie.Dla mnie Maddalena to porazka,na pewno tam nie wróce, ale jak to mówią – są gusta i guściki:)pozdrawiam