Sylwester w Tbilisi – z ziemi azerbejdżańskiej do Gruzji
Nie przywiązuję zbyt dużo uwagi do Sylwestra, ale jest to czas kiedy Daniele ma parę dodatkowych dni wolnych od pracy i co roku udaje nam się dzięki temu pojechać w kolejne miejsce i zobaczyć coś nowego. W tym roku, jako, że mieszkamy w Baku padło na Gruzję. Pomysłów było wiele – chcieliśmy polecieć tam samolotem, pojechać pociągiem z nocnym przedziałem, ale ostatecznie stanęło na tym, że jeśli wypożyczymy samochód będziemy mogli zobaczyć tą część Azerbejdżanu, której do tej pory nie udało nam się zwiedzić. Jeszcze w Baku, przy odbiorze auta okazało się że bez specjalnego pozwolenia, wydawanego przez rząd, nie będziemy mogli przekroczyć nim granicy. Samochód kazano nam zostawić przy przejściu granicznym, a następnie poszukać transportu do Tbilisi. Szybka decyzja – oczywiście jedziemy! Nocleg zaplanowaliśmy w Ganji – miejscowości oddalonej o około 350 km od Baku.
GANJA – PIERWSZA STOLICA AZERBEJDŻANU
Ganja była stolicą Azerbejdżanu zanim przeniesiono ją do Baku i jest to jedno z największych miast w kraju. Jechaliśmy ta, prawie 5 godzin, bo na autostradach nie można jeździć szybciej niż 120 km/h, a w wielu miejscach są ograniczenia do 90 km/h. To co od razu nasuwa się na myśl po przyjeździe do Ganji to jej pełna wrażliwości autentyczność: nie ma tu nowoczesnych wieżowców i przepychu, który spotkamy w Baku, po ulicach jeżdżą głównie stare samochody, większość sklepów to malutkie budki pełne staroci. Jest tutaj wiele charakterystycznych miejsc i ulic, które pokazują jak przed laty wyglądał Azerbejdżan – mam wrażenie, że od dawna nic się tutaj nie zmieniło. Obejrzeliśmy piękny park im. Heydara Aliyeva (większość publicznych budowli i obiektów nazywana jest imieniem prezydenta kraju) i ruszyliśmy w kierunku granicy.
Jest to bardzo piękna trasa, która na pewno spodoba się każdemu miłośnikowi natury. Po drodze mijaliśmy wiele winnic, wolno pasących się owiec, a nawet kucyków i całą drogę towarzyszył nam piękny, górzysty krajobraz. Mało jest po drodze miejsc,w których można się zatrzymać, by coś zjeść, więc jeśli będzie pokonywać tą samą trasę polecam zaopatrzyć się w suchy prowiant.
Wiele zdjęć wymaga trochę pracy, bo po drodze była gęsta mgła i na niektórych fotografiach nie widać właściwie nic. Uporam się z nimi po przyjeździe do Baku 🙂
PRZEJŚCIE GRANICZNE
Na granicy, tak jak nas poinstruowano wcześniej zostawiliśmy samochód i przeszliśmy przez punkt kontroli na piechotę. Zaraz przy wyjściu z odprawy celnej spotkaliśmy 3 kierowców, którzy za 40 GEL proponowali zawiezienie nas do Tbilisi. Można pewnie z nimi negocjować i pojechać jeszcze taniej. Podróż do Tbilisi trwa około 40 minut, a droga jest bardzo przyjemna i wiedzie wśród pięknych gór.
SYLWESTER W TBILISI
Gdy dojechaliśmy do Tbilisi byliśmy tak głodni, że w głowie nam nie było robienie zdjęć, ani nic innego niż chaczapuri inne pyszności, o których naczytaliśmy się wcześniej w internecie. W Sylwestra nie łatwo jednak o wolne miejsce w dobrych restauracjach, dlatego wylądowaliśmy w miejscu, którego Wam nie polecam, w restauracji Metekhi Restaurant, która mieści się zaraz przy wielkim rondzie prowadzącym do starej części miasta. Jako, że wszyscy Gruzini, z którymi się spotkaliśmy do tej pory to wspaniali, ciepli ludzie, przyjmuję wersję, że wczoraj kelnerzy mieli po prostu zły dzień. Po raz kolejny przekonałam się, że dużo i tanio, to trochę za mało, by mogło być smacznie. Kolejne miejsca, były o wiele bardziej trafione, a już szczególnie restauracja Stelzen Haus, w której zjedliśmy dzisiejszy obiad – ja przepyszne chinkali a, Daniele Stek i ciasto przypominające połączenie włoskiego millefoglie i polskiej karpatki, ale lepsze od obydwu z nich. O winach napiszę Wam osobno, bo jak wiecie uwielbiam je nie od dziś, dziś tylko wspomnę, że z Gruzji nie można wyjechać nie próbując Saperavi i Mukuzani.
Tbilisi jest przepiękne – szczególnie urzekło nas stare miasto z jego przytulnymi uliczkami wypełnionymi gwarnymi knajpkami i sklepikami z pamiątkami. O wszystkich zabytkach i o tym, co warto zobaczyć w stolicy Gruzji opowiem Wam osobno. Sylwestrowy wieczór upłynął nam pod znakiem degustacji wybornych gruzińskich win i regionalnych dań, a chwilę przed północą wyruszyliśmy w stronę mostu, z którego mogliśmy podziwiać fajerwerki. Piękny pokaz, choć osobiście nie przepadam za masowymi imprezami, fajerwerkami rzucanymi ludziom pod nogi i tłumem przez który ciężko się przedrzeć.
Najmilszą niespodzianką była małe przyjęcie, które powracającym z miasta gościom zgotowali właściciele 3*** hotelu Piazza, w którym spaliśmy. Gruzińskie wino musujące, lokalne przekąski i desery, a także tańce przy tradycyjnej muzyce – to była najprzyjemniejsza część wieczoru, którą długo jeszcze będę wspominać. Gruzinie to wspaniali ludzie, potrafią ująć człowieka swoim wdziękiem, szczerością i taką bezpośredniością, która sprawia, że po pierwszej wspólnej kolacji wpadacie sobie w ramiona i żegnacie się jakbyście się znali od lat.
Więcej o Tbilisi już wkrórce 🙂
A Wy jak spędziliście swojego Sylwestra?
Udanych podróży,
Agnieszka
Qabala – najpiękniejsze miejsca w Azerbejdżanie
Gobustan (Qobustan)- najpiękniejszy park narodowy w Azerbejdżanie.
Baku co warto zobaczyć – przewodnik po stolicy Azerbejdżanu.


Super wypad i już na dzień dobry przygody gwarantowane 🙂 Ja wspominam z mojego pobytu w Tibilisi – właśnie ludzi, gościnnych, otwartych, biesiadujących całą noc (zawsze z papierosem w ustach), tony koziego sera w jedzeniu i uprzejmą jak nigdzie policję! 🙂