Pisząc tytuł dostałam głupawki na myśl o tym, co powiedzą moi kochani czytelnicy gdy po raz kolejny ujrzą Verdejo na blogu. I to w dodatku z Verdejo do nieba – kobieta kompletnie zwariowała. Ale co się rzekło to się nie odrzecze czy kobyłka u płota. Uwierzcie mi też na słowo, że nic nie smakuje tak dobrze na pokładzie samolotu jak świeże i orzeźwiające Verdeszko, która ukoi zszargane turbulencjami nerwy i szybciej pomoże przetrwać lot. Zastanawiam się dlaczego nie wręczają ich przy wejściu na pokład – ach przepraszam, to przecież Ryanair, gdzie za wszystko trzeba płacić i właściwie dziwne, że przez tyle lat nie wpadli na to, by przy toalecie postawić tackę na pieniądze. Za Verdejo również trzeba zapłacić: całe 6 euro za 187 ml wina.
Białe Fuego Verdejo-Airen to przyjemne, orzeźwiające, młodziutkie wino. 11% alkoholu. Świeża kwasowość, delikatne aromaty roślinne, cytrusowe, oraz zachęcający zapach zielonego, soczystego jabłka. Nie spodziewałam się fajerwerków i fajerwerków nie otrzymałam, było jednak całkiem dobrze. W ustach napięte, lekkie i owocowe. Świetne jako aperitif, ale za słabe by współgrać z tłustą rybą lub mięsistymi owocami morza. Najlepiej delektować się nim solo lub w towarzystwie drobnych, lekkich przekąsek.
Życzę Wam samych pyszności i przypominam, że moje relacje z podróży możecie śledzić na Instagramie w zakładce INSTASTORY. W sobotę ——> Italia – Werona i relacja LIVE z degustacji najświeższego rocznika AMARONE! Będzie się działo,
Pozdrawiam słonecznie,
Agnieszka