Gdy wybieram się do restauracji w Wenecji zastanawiam się czy i tym razem nadzieję się na turystyczne ochłapy. Niestety częściej niż rzadziej zdarza się, że na stole ląduje coś w niczym nie przypominającym zamówionego dania, o podłym smaku i kosmicznej cenie. Niestety muszę Was srogo przestrzec, bo przed tym w Wenecji nie uciekniecie. I można dyskutować do woli, wszczynać awantury bądź wychodzić bez zapłacenia, ale do głowy Wenecjanom nie przyjdzie, aby zmienić swoje niecne postępowanie wobec niewinnych turystów. Chociaż jakby bliżej przyjrzeć się problemowi, to chyba jednak wina leży po obydwu stronach. Restauracje uginają się pod naporem tłumów, które z zadowoleniem i mlaskaniem pałaszują to, czego żaden Włoch nie tknął by nawet palcem. Nikt się nie skarży i wszyscy chętnie płacą olbrzymie rachunki, więc cyrk trwa w nieskończone. Wenecja Wenecją, ale jakość jakością, więc choć gondole, mostki i cudowne widoki zapierają dech w piersiach nie zapominajmy w tym rozanieleniu o naszych szanownych żołądkach.
Tym razem padło na Ristorante Terazza Sommariva, urocze miejsce położone przy samym moście Rialto, w uliczce pełnej knajpek z ogródkami bezpośrednio nad wodą. Lokalizacja wspaniała, niezapomniany widok i ….menu z obrazkami. Gdy widzę menu z obrazkami zazwyczaj od razu rezygnuję z odwiedzin i zmieniam lokal. Jest to szybki test na to, czy mamy do czynienia z typowo turystycznym miejscem, a co za tym idzie, czy będzie smacznie i autentycznie. Przeprowadziłam więc krótki wywiad z kelnerem, który zapewnił mnie o świeżości ryb i owoców morza, których moja spragniona dusza domagała się już od dawna. Nie od dziś wiem, że kelnerom w dużych miastach nie wolno ufać, bo to mistrzowie manipulacji, ale mój szósty zmysł podpowiadał mi, żeby zostać.
Antipasto Misto di Pesce (17 euro) to średniej wielkości przystawka, bardzo przyzwoita, choć nie mogę powiedzieć, że powala na kolana. Ośmiornica jest wyśmienita, mięciutka i rozpływa się w ustach, reszta natomiast to zwyczajne owoce morza, którym przydałby się porządny filtr smakowy.
Bardzo ucieszyła mnie porządna karta win, z dobrymi, jakościowymi butelkami, których nie powstydziłaby się żadna włoska restauracja. Wybrałam Chardonnay J. Hoffstattera z Górnej Adygi, przepyszne, klasyczne, gęste i okrągłe. W smaku aromatyczne, orzeźwiające i intensywne, w nosie cytrusowe, szczególnie wyczuwalna jest nuta grejpfruta lub pomelo. Idealnie podkreśla smak delikatnych owoców morza i doskonale nadaje się na ciepłe, letnie popołudnie niezależnie od tego, czy jesteś w Wenecji czy w Warszawie.
Fritto misto zawsze kojarzy mi się z wakacjami. Parę lat temu podczas urlopu nad Adriatykiem w okolicach Bolonii zamówiłam takie z butelką Pignoletto w wyśmienitym towarzystwie mojej najlepszej przyjaciółki. Nigdy nie zapomnę tych smaków – siedziałyśmy na plaży, zajadałyśmy rybki i popijałyśmy orzeźwiającymi bąbelkami. Wenecka frittura niczym jednak nie zachwyca. Może i olej jest świeży, ale kalmary są gumowate i mało przyjemnie je jeść. Więcej na ten temat nie się co rozwodzić.
Małże Venus, włoskie vongole to kolejne danie, którym mogę zajadać się bez końca. Vongole w Sommariva nie porywają. Grzecznie dają się zjeść i nie dają powodów do marudzenia na kucharza, ale według mnie nie na tym polega sztuka kulinarna. Powinna zaskakiwać, urzekać, rozkochiwać w sobie z każdym kęsem. W tym przypadku ciekawszy od talerza jest widok na największy wenecki most Rialto.
Na tle morza rozczarowujących restauracji, z których słynie przepiękna Wenecja Terazza Sommariva wypada całkiem dobrze. Nie jest to najlepsza klasa, ani najwyższa jakość, ale nikt tutaj Cię nie nabiera. To miejsce, w którym nie nadziejesz się na nieświeże krewetki, nie sprzedadzą Ci stołowego wina za 20 euro, sos pomidorowy nie będzie ketchupem. Jest dobrze, prosto, po włosku i nie tylko dla turystów.
Złoty widelec 6/10