W związku z krótkim sylwestrowym wypadem do Delhi z mężem i 6 miesięcznym synkiem zatrzymaliśmy się w The Metropolitan Hotel&Spa. Hotel znajduje się około 15 minut piechotą od nowego centrum miasta i słynnego placu Connaught Place. Z lotniska jechaliśmy tam około pół godziny. Mieści się przy ruchliwej ulicy, w pobliżu są sklepy, bank i przystanek metra.
Obsługa od początku była dla nas szalenie miła, ku naszej uciesze wszyscy oszaleli na punkcie białego bobasa. Zdjęciom, selfie i noszeniu go na rękach nie było końca. Choć w opisie hotelu na portalu booking.com znaleźliśmy informację, że łóżeczko dziecięce będzie dodatkowo płatne i planowaliśmy spać z Andreasem w jednym łóżku, zaproponowano nam kołyskę za darmo.
W hotelu nocowało zdecydowanie więcej Hindusów niż Amerykanów i Europejczyków i może właśnie dlatego śniadanie okazało się zdecydowanie bardziej indyjskie niż międzykontynentalne, za to wszystko szalenie smaczne, więc od rana wcinaliśmy kiełki, chapati i kichiri. Nie zabrakło również angielskich bajgli i naleśników. Świeże soki z mango, arbuza i pomarańczy, a także pyszne mięciutkie omlety w pełni zadowalały nasze podniebienia.
Do dyspozycji gości jest restauracja oraz bar, w którym podawane są małe przekąski. Niestety rozczarowały nas kolacje w hotelu. Bardzo ubogie menu, część dań w ogóle nie była dostępna, a ceny drinków i alkoholi przesadnie wysokie. Kuchenne potknięcia wynagradzał miło urządzony pokój z przestronna łazienką oraz przewygodnym łóżkiem typu kingsize. Rom service także był na najwyższym poziome i nie są to czcze słowa bo z raczkująco pełzającym bobasem zwiedziliśmy wszystkie możliwe zakamarki i skrytki.
W hotelu znajduje się punkt turystyczny, w którym można zarezerwować taksówkę lub przewodnika, który wprowadzi Was po mieście. Jeśli nie chcecie wydać fortuny nie polecam korzystania z ich usług. Wystarczy wyjść przed hotelową bramę by zamówić taksówkę o połowę taniej, lub kawałek dalej, na ulicę, żeby zaoszczędzić jeszcze więcej.
Impreza Sylwestrowa kosztowała około 240 pln od osoby, ale na szczęście mieliśmy inne plany i nie wybraliśmy oferty proponowanej nam przez Metropolitan. Na szczęście, bo kiedy wróciliśmy z naszej „balangi” w hotelowym atrium naliczyliśmy zaledwie parę osób. Albo było tak nudno, że wszyscy poszli już spać, albo większość zdecydowała się na świętowanie w innym miejscu.
Wolny czas spędzaliśmy na zmianę (ktoś musiał zajmować się bobasem, a nie chcieliśmy zostawiać go z hotelową baby sitter) w saunie, salonie SPA i w siłowni. Na miejscu jest bardzo duży wybór masaży i zabiegów kosmetycznych, a ja pokochałam malutką parową saunę, którą z chęcią zabrałabym sobie do domu.
Nie spodziewałam się, że Delhi tak mnie zauroczy. Cieszyliśmy się każdym dniem spędzonym w tym mieście i jeśli tylko będziemy mieli okazję na pewno tam wrócimy. Jest jeszcze tyle do odwiedzenia i do zobaczenia, że potrzebny będzie nam kolejny tydzień, a może nawet i dwa by chłonąć atmosferę i eksportować wszelkie możliwe zakątki stolicy. The Metropolitan Hotel&Spa był miłym tłem dla naszych krótkich wojaży. Spokojne, relaksujące i eleganckie miejsce, w którym Andres od razu poczuł się jak u siebie w domu, a przecież właśnie to było dla nas najważniejsze. Hmm.. tak sobie myślę jak bardzo bobasy zmieniają nasze priorytety. Czy tego chcemy, czy nie chcemy. Jeszcze rok wcześniej przemierzałabym Delhi w poszukiwaniu najlepszych barów, a sylwestra zakończyłabym zapewne po dwóch dniach. Dzieci zabierają nam tą zdrową dawkę nieposkromionego szaleństwa, które tkwi wewnątrz nas, nakładają niewidzialne kajdanki i już nic nigdy nie będzie takie samo. Może będzie lepsze, a może po prostu inne. Ale nie o tym był ten post 🙂 Hotel polecam każdej rodzice.
Idealny tekst. Mam nadzieję, że na tym niе poprzestaniecie 🙂
Dziękuję 🙂 Ależ na pewno nie poprzestaniemy, pozdrawiam serdecznie 🙂