Campiña Roble D.O. Toro 2012 Bodegas Campiña
Dochodzę do wniosku, że lubię szczep Tinta de Toro, choć niestety tylko nielicznym udaje się ten szczep okiełznąć. Miło jest dowiedzieć się o sobie czegoś nowego, zwłaszcza jeśli w wieku 30 lat jest się przekonanym, że wszystko już przecież się wie. A wcale nie! I podejrzewam, że i dalej w las tym człowiek uczy się o sobie coraz ciekawszych rzeczy. Poczekamy, napiszemy, żebyście i Wy nie wstydzili się wyznać, czego to o sobie nie wiedzieliście, a już wiecie.
Do takich to przemyśleń dochodzę w restauracji Casa Pablo podczas dzisiejszych degustacji wina Campiña Roble z 2012 roku z młodziutkiej hiszpańskiej winnicy Bodegas Campiña, która pierwsze swoje wino wypuściła w świat w 2006 roku. Winnica znajduje się na północy kraju, w winiarskiej apelacji Toro (Castillo y Leon) w prowincji Zamora, nieopodal miasta o tej samej nazwie słynącego z romańskiej sztuki i architektury. Wino pochodzi w 100% z autochtonicznego szczepu Tinta de Toro, 6 miesięcy dojrzewało w beczkach typu barrique wykonanych ze szlachetnego dębu francuskiego i trochę agresywniejszego dębu amerykańskiego.
Ciemny, nasycony rubin z granatowymi refleksami. W nosie stonowane, głównie wyczuwalne aromaty owocowe, choć nie brakuje mu i nuty kwiatowej. Dojrzała jagoda i czarna czereśnia na pierwszym planie. Za nią delikatny i przyjemny aromat słodkich przypraw. Mimo swoich pięciu latek, nadal smakuje jak młode wino, na co największy wpływ mają wibrujące wciąż taniny oraz wysoka, nieułożona kwasowość W ustach owoc, średnie ciało, średnia struktura, dość szybko się utlenia, więc jeśli chcemy uzyskać maksimum satysfakcji nie medytujmy nad kieliszkiem zbyt długo. I jeszcze jedno – nie dajcie się zwieźć! Campiña Roble, mimo, że pije się łatwo i przyjemnie to całe 14,5% alkoholu.
Wino świetnie nadaje się do wędlin, wszelkich mięs, tłustych potraw, a także do serów, szczególnie dojrzewających owczych i kozich. Będzie dobrym kompanem dla pizzy, zapiekanek, a także pikantnych potraw.
Mieliście kiedyś do czynienia z Tinta de Toro? A może inny hiszpański szczep jest Waszym ulubionym? Czekam na Wasze wieści 🙂
Życzę Wam samych pyszności,
Agnieszka