Kawiarnia Charlotte, a właściwie bistro Charlotte to miejsce jedyne w swoim rodzaju – oryginalne, nietuzinkowe, z niepowtarzalnym stylem i klimatem, rządzące się własnymi zasadami. Komu się podoba -zapraszamy! Od 7.00 do 01.00 w nocy, śniadania na okrągło. Jest miło, ale nikt nie stara się na siłę przypodobać klientom. I dobrze – Charlotte ma charakterek i chyba właśnie to jest jej magiczny składnik w przepisie na sukces.
Przynajmniej takie wrażenie Charlotte zrobiła na mnie za pierwszym, drugim i za trzecim razem. Panuje tutaj niezobowiązująca, nonszalancko-luzacka francuska atmosfera. Można siedzieć i pracować, popijać kawę w samotności, zawierać przyjaźnie przy social table lub spędzić miły poranek w ogrodowym patio. Klimatyczna muzyka i zapach chleba unoszący się od wejścia sprawia, że polubiłam to miejsce zaraz po przekroczeniu jego progu. Jest jednak parę rzeczy, o których głośno trzeba powiedzieć jeśli chcemy by wszystkim nam się wspólnie żyło smaczniej i zdrowiej.
W powietrzu unosi się cudowny zapach świeżo upieczonego pieczywa i… opary mąki, która chcąc nie chcąc ląduje na nieosłoniętych rurach wentylacyjnych, aby później wraz ze warstwą kurzu po cichutku i niezauważalnie spadać do naszych talerzy… nie chciałam o tym pisać, ale wystarczy wpaść na croissainta, spojrzeć do góry i złapać się za głowę. Undergroundowe, modne, surowe, minimalistyczne i magazynowe wnętrza to ostatni krzyk kawiarniany. Nie wiem już kto był pierwszy, fakt jest taki, że większość kawiarni we Wrocławiu nie ma sufitów co tylko z pozoru jest tańszym i łatwiejszym rozwiązaniem w stylizacji wnętrz. W rzeczywistości widoczne rury/kable/elementy instalacji bardzo szybko się kurzą, wymagając częstego i dokładnego czyszczenia – rzecz doprawdy absurdalna w piekarni, gdzie pył z mąki nieubłagalnie osadza się wszędzie i każdego dnia.
Pomijając kwestie czystościowe, kawiarnia Charlotte żyje własnym życiem i fajnie jest na chwilę stać się jego częścią choc w związku z dużą ilością zamówień bywa, że o jedzenie trzeba się tutaj głośno upominać. Śniadanie zjecie już za 8 pln, więc chyba nie muszę wspominać, że ceny są zdecydowanie frontem do ludzi i za to wielki plus i buziaki ode mnie. Śniadanie francuskie – croissanta, kawę, herbatę lub sok można dostać za 11 pln, natomiast śniadanie Charlotte – koszyk pieczywa oraz domowa konfitura lub czekolada i gorący napój – którym można obżerać się do woli i nawet przez 3 godziny to tylko 15 pln. W innym miejscu za samą kawę musielibyśmy zapłacić 10 – 12 pln, więc jest naprawdę dobrze.
Pieczywo to zdecydowanie najmocniejszy punkt programu. Ciasto robione jest na zakwasie z dzikich drożdży żyjących na skórkach winogron z upraw ekologicznych (!), piekarze nie używają żadnych polepszaczy, ani gotowych mieszanek, a chleb robiony jest z mąki pszennej i żytniej najwyższej jakości i pieczony według tradycyjnej, francuskiej receptury. Choć uwielbiam jajka, jajecznice i omlety moim faworytem w Charlotte są pain perdu – francuskie tosty nasączone sokiem pomarańczowym, posypane cukrem pudrem. Nie macie pojęcia jak fajnie słodko-soczysty jest ten świeżo upieczony chleb z chrupiącą skórką. P Y C H A!!!
Omlet francuski również jest wspaniały, nie za suchy, nie za mokry, można go zjeść na na słodko, z wybraną konfiturą lub czekoladą, lub na słono z szynką lub z serem. W każdym wypadku szczerze polecam.
Kawa również jest bardzo dobra, zaczynając od kawy dostępnej w zestawach, przez cappuccino z odpowiednio wysoką pianką, a kończąc na espresso, którym Daniele był zachwycony.
Znak firmowy Charlotte to śliczne słoiki z których wszyscy wyjadają konfitury i czekoladę. Niestety człowiek instynktownie wsadza własny nóż do takiego słoika, z którego później będzie jadło kolejnych dziesięć osób. Może jest to i cool, ale mało higieniczne i do mnie nie przemawia.
Ciekawym akcentem jest wybór francuskich win w niewygórowanych cenach. Nie miałam jeszcze okazji degustować, ale z tego co widziałam, są to porządne, dobre jakościowo trunki, można więc spokojnie wybrać się tam nie tylko na śniadanie, ale również na wieczór przy kieliszku czegoś francuskiego i przekąskach w formie tartines, czyli małych kanapeczek. Co tu dużo mówić.. śniadania i wino, czyli to co misiaczki lubią najbardziej.
Miło, niezobowiązująco, dla każdego. Daję im dużego lajka. Tutaj, bo to chyba jedyna kawiarnia, która nie posiada facebookowej strony. Śniadania nawet do 01.00 w nocy to naprawdę wspaniały pomysł. Ile razy mieliście ochotę na jajecznicę o 13.00? Teraz już nie trzeba biec na złamany kark przed zamknięciem śniadaniowych wydawek, bo omlet dostaniemy o każdej porze dnia.
Smacznego!!!
Złoty widelec 7/10
Kawiarnia Charlotte
ul. Świętego Antoniego 2/4
Wrocław
Znam i bardzo polecam to miejsce.
Dodam jeszcze,że mają też dobre prosecco.