Po krótkiej przerwie wróciłam do Wrocławia i aby uczcić wieczór wybrałam się z koleżanką do Food Art Gallery Wrocław- restauracja od dawna była na mojej liście lokali do odwiedzenia.
Jeśli szukacie w kuchni elegancji, wyrafinowania, dbałości o szczegóły, piękna i nietuzinkowych smaków, Food Art Gallery jest strzałem w dziesiątkę. Syczeć i piać z podniecenia będą tu również wielbiciele wina, bo w piwniczce lokalu znajdują się tylko starannie wyselekcjonowane perełki. Wybierając się do restauracji nie zapomnijcie sprawdzić, czy macie w portfelu kartę kredytową – być może okaże się, że bez niej czeka Was głodówka 🙂
Siadamy. Od początku obsługują nas dwie osoby – kelner, oraz doświadczona sommelierka Anna Gałecka, profesjonalistka w każdym calu (słuchajcie jej z zamkniętymi oczami, bo w żyłach tej kobiety płynie wino, nie krew). Na stole pojawia się przepyszny chleb z okruszkami soli i wędzoną oliwą z oliwek, kelner pyta czy życzymy sobie na początek kieliszek prosecco. Wiem, że w restauracjach na pewnym poziomie regułą jest proponowanie gościom małego aperitvo w postaci prosecco lub niskoprocentowego koktajlu. Drink ten zawsze wprawia w wyśmienity nastrój i NIGDY NIE JEST DOLICZANY DO RACHUNKU. Wiem, bo wiele razy zdarzyło mi się odmówić w obawie przed wydatkiem o niezidentyfikowanej cenie. Niezręcznie w takim miejscu pytać ile zapłacimy, tym bardziej jeśli przy stole nie jesteśmy sami. Więc rezygnujemy i podejrzewam, że w Food Art Gallery codziennie ktoś rezygnuje – z czystej niewiedzy.
DANIA GŁÓWNE
Sami o sobie piszą tak: autorska kuchnia oparta na połączeniu tradycji oraz fascynacji tym, co awangardowe i zaskakujące. Polskie smaki zyskują tu nowe brzmienie, a naturalne aromaty i struktury stanowią podstawę kreatywnych kombinacji. Dlatego też przeglądając kartę w każdym daniu odnajdziecie coś egzotycznego, wyjątkowego, czego zapewne dotąd nie próbowaliście, jak np. ketchup z buraków, czarne kurki lub puree z kukurydzy. Menu jest dość krótkie – do wyboru 8 przystawek i 8 dań głównych. Najtańsze danie główne kosztuje 42 pln i jest to risotto, za pozostałe trzeba zapłacić już ponad 60 pln.
Zanim przystąpimy do rzeczy kelner przybywa do nas z tzw. czekadłkiem (jak ja nie lubię tego słowa) – doskonale aksamitny krem z selera z truflą i wędzoną oliwą jest przedmową przed otwarciem niebiańskich bram. Następnie na stole pojawia się smażony dorsz atlantycki – jedna z najpiękniejszych i najsmaczniejszych rybnych potraw jakie jadłam. Wybaczcie mi jakość zdjęć, która w tej sytuacji powinna być idealna, ale oświetlenie w restauracji bardziej sprzyja randkowaniu niż fotografii. Oprócz dorsza na talerzu dumnie prezentuje się ośmiornica, dziki ryż, bouillabaise puree (pure z dodatkiem francuskiej zupy rybnej) oraz koper włoski. Główną zasadą szefa kuchni jest estetyczny minimalizm, tutaj liczy się treść i jakość w najpiękniejszej formie. Dorsz jest wyśmienity – soczysty, delikatny i miękki, jednakże idealnie stawia opór pod naporem noża. Smak ośmiornicy wśród szumu fal i zapachu morskiej bryzy teleportuje nas nad Morze Śródziemne… Łatwo się tutaj rozmarzyć.
Risotto bianco – czytelnicy bloga dobrze wiedzą jak bardzo lubię risotto, a także podążają wraz ze mną w trudnej drodze poszukiwań risotto doskonałego. Ostatnio zdarzyło się takie w Toskanii, w Polsce niestety więcej poszukiwaniom moim towarzyszy zawodów niż wzniesień. Aż do teraz, bo wszem i wobec ogłaszam RISOTTO BIANCO – risottem Wrocławia! Zdradzę Wam jego sekret – jest nim śmietana, której we włoskich restauracjach nie używa się prawe wcale. Sięganie do polskości jest jednak myślą przewodnią Food Art Gallery i właśnie dzięki polskim akcentom odkrywamy dania kuchni europejskiej w nowych, jakże bliskich naszym sercom odsłonach. Mascarpone sprawia, że risotto jest gładkie i aksamitne, czarne kurki podkreślają charakter nadając daniu wyrazistości.
DESERY
Każde tutejsze danie to małe dzieło sztuki, ale to zmysłowe desery najbardziej rozgrzewają zmysły. Przede wszystkim są oryginalne – w żadnej innej restauracji nie znajdziecie takich pysznych ekstrawagancji. Suflet kokosowy z sorbetem ananasowym to mój mały foodporn, który z chęcią zabrałabym do domu, by rozkoszować się nim w samotności. Delikatne, pulchne, ciepłe jeszcze ciasto, a do tego orzeźwiające lody ananasowe – idealny deser na zimową chandrę, skutecznie przeniesie as w pinacoladowy nastrój.
Małe grzeszki się wybacza, a co dopiero pełne pasji czekoladowe gateau z praliną, musem cytrynowym i lodami śliwkowymi!! Przyjemny duet z lodami które subtelnie równoważą smak. Pyszne, z nienachalną słodyczą, idealne do dojrzałego, miękkiego czerwonego wina, które nie krzyczą taniną, ani nie są też przesadnie potraktowane beczką.
KARTA WIN
Food Art Gallery proponuje swoim gościom szeroki i ciekawy wybór win, których z pewnością nie znajdziecie w innych restauracjach. Oprócz 7 krajów europejskich w karcie znajdują się także wina z Polski i z Nowego Świata. Jest to jedno z nielicznych miejsc we Wrocławiu gdzie na kieliszki możemy zamówić nie tylko Prosecco (19 pln – 125 ml), ale również Franciacortę (45 pln – 125 ml) , a nawet Szampana (98 pln – 200 ml) ! Cena oczywiście jest powalająca, ale za prawdziwy Champagne trzeba zawsze słono zapłacić, a warto przynajmniej raz w życiu tej pieszczoty posmakować.
Mając na uwadze poziom restauracji stosunek ceny do jakości win jest tutaj bardzo dobry i każdy znajdzie coś dla siebie. Szczególnie polecam wina z winnic znanych na całym świecie, z ogromną tradycją i długoletnią historią jak np. Biondi Santi, które we Wrocławiu widzę po raz pierwszy, a o którym świat napisał już więcej niż człowiek jest w stanie przeczytać w ciągu całego życia. Pasjonaci nie będą się nudzić, bo właściciele postarali się o niebanalną selekcję win z różnorodnych szczepów i apelacji, jak choćby francuski Gewurztraminer czy też Schiopettino z Friuli Wenecji Julijskiej.
Domaine Brusset, Côtes Du Rhône „Laurent B”
Wybrałam czerwony blend z Doliny Rodanu – Domaine Brusset, Côtes Du Rhône „Laurent B”, o którym napiszę Wam więcej w osobnym poście. Dziś tylko wspomnę, że wino w pełni swej młodości i wibrujących jeszcze tanin pięknie zagra z boczkiem confit, tatarem wołowym, a nawet z wędzonym węgorzem, który znajdziecie w menu. Zdecydowanie nie jest to najlepszy partner dla risotto. Nie bójcie się jednak ekstrawaganckich połączeń, szczególnie w zimowe wieczory, gdy chcemy się rozgrzać i nawet z rybą – białe, zimne wino nie wprawia w błogi nastrój.
PODSUMOWANIE
Przeżyłam wspaniałe, kulinarne doświadczenie pełne piękna i smaku. Z pewnością nie jest to moja ostatnia wizyta w Food Art Gallery. Cieszę się, że to miejsce istnieje, że codziennie podejmuje ryzykowne wyzwanie (wrocławska gastronomia nie jest zbyt łaskawa dla tych, którzy stawiają poprzeczkę zbyt wysoko), że walczy o jakość produktu i finezję smaku. Ogromne brawa dla Rafała Tytuły!!!
Złoty widelec 10/10
Food Art Gallery
ul. Księcia Witolda 1
50-202 Wrocław
Zapraszam Was na mojego Instagrama @tasteandtravel.pl gdzie na bieżąco możecie śledzić wszystkie moje enogastronomiczne wojaże oraz kurs sommelierski, który na bieżąco relacjonuję dla Was z Włoch. Pozdrawiam Was i życzę samych pyszności,
Agnieszka
*zdjęcie tytułowe – Instagram @food_art_gallery
Bardzo ciekawy tekst. Poza jedną drobnostką- skuszeni ” NIGDY NIE DOLICZANYM DO RACHUNKU” aperitivem zobaczyliśmy jednak przy końcowym rozliczeniu 90 złotych za 2 kieliszki powitalnego wina. Chyba coś się zmieniło od ostatniej wizyty? Pozdrawiam.
Dobrze, że w końcu ktoś zwraca uwagę na wina. Do tej pory temat ten był na blogach o restauracjach pomijany. Oby tak dalej!
Ja osobiście z pewnością wybrałbym piwo, o ile w ogóle jest. Zamówiłbym coś dobrego z dań mięsnych. A czemu? A no ze względu na specyfikę wrocławskiej rybnej gastronomii. Czy są tam stałe, codzienne dostawy ryb? Mięsnym potrawom z pewnością daleko wyglądem do ośmiornicy, ale są bezpieczne. „Jestem tym co jem”, więc nie jem zanieczyszczonych, nieświeżych ryb z drugiego sortu, które docierają do naszego miasta po długiej tułaczce..
Bardzo dbamy o jakość i przede wszystkim świeżość proponowanych produktów. Oczywiście temat dostępności i świeżości ryb jest trudny w naszej gastronomii, co wynika w dużej mierze z położenia geograficznego. Na naprawdę świeżą rybę jedziemy np. do Portugalii 🙂 Mimo to, w Polsce można zjeść świeże ryby, za sprawą dobrych i sprawdzonych dostawców, który nierzadko dostarczają produkt po 24 godzinach od połowu. W naszej restauracji mamy właśnie takich dostawców, którzy dostarczają nam 3 razy w tygodniu różnorodne produkty. Coraz częściej w sklepach, w których zaopatruje się gastronomia można spotkać specjalne akwaria z żywymi rybami, homarami etc. Z takich rozwiązań również często korzystamy. Dlatego z pełnym przekonaniem możemy zachęcić Pana do spróbowania naszego Raviolo z homarem, czy też Soli Dover 🙂