Witajcie!
Sezon turystyczny już się rozpoczął i wiele z Was planuje wymarzone wakacje. Wiem to, po ilości pytań jakie dostaję o najciekawsze kierunki, hotele i o to co zabrać w daleką podróż. Dlatego dziś, zanim zaczniecie się pakować chciałabym poruszyć ważny, aczkolwiek często pomijany temat pielęgnacji w podroży.
Przyznam Wam, że kiedyś sama podchodziłam do tej kwestii po macoszemu, a podróże były dla mnie… urlopem od pielęgnacji. Owszem zabierałam ze sobą balsam z wysokim filtrem, ale uważałam, że nie warto pakować wszystkich innych kosmetyków do torby, zwłaszcza, gdy zabierałam ze sobą tylko bagaż podręczny. Nie wzięłam pod uwagę tego, że w podróży pielęgnacja jest nawet bardziej potrzebna niż na co dzień, np. dlatego, bo skóra na każdym kroku jest narażona na odwodnienie, a woda której używamy znacznie różni się od tej którą mamy w domu.
Nasze ciało prędzej czy później odwdzięcza się nam za to jak je traktujemy i dość szybko przyszło mi się zmagać np. z suchą skórą i innymi problemami. Od tamtego czasu zupełnie zmieniłam swoje pielęgnacyjne rytuały podróżnicze i teraz nie wyobrażam sobie, aby nie zabrać peelingu, dobrego balsamu do ciała, kremu do rąk i stóp czy płynu do higieny intymnej. Jeśli zabieram ze sobą tylko bagaż podręczny i nie mogę znaleźć mniejszych pojemności w sklepach przelewam sobie wszystko do małych plastikowych pojemniczków, które opisuję czarnym flamastrem. (Wam też radzę, aby uniknąć zastanawiania się czy zawartość tajemniczej buteleczki to szampon, balsam czy mleczko do demakijażu – sama parę razy przekonałam się, że wcale nie jest to takie proste do rozpoznania.)
PIELĘGNUJ SWOJĄ KOBIECOŚĆ
O ile w kwestii balsamów i mleczek do ciała oraz kremów nie trzeba więcej tłumaczyć, o tyle higiena intymna wciąż jest dla nas tematem bardzo delikatnym, żeby nie powiedzieć tabu. Mimo to uważam, że warto o niej mówić, bo to pielęgnacja jak każda inna i nie powinna niczym nie różnić od nakładania maseczki na twarz. Dbam o swoje ciało i wiem jakie są jego potrzeby, dlatego traktuję ją nie tylko jako konieczność, ale także przyjemny rytuał wykonywany podczas każdej kąpieli. Jest to dla mnie też swojego rodzaju ochrona podczas dalekich podróży do różnych krajów – Azji lub Afryki, gdzie ph wody różni się od siebie i nie zawsze jest odpowiednie dla naszej flory bakteryjnej. Od jakiegoś czasu zarówno w podróży, jak i w domu używam kosmetyków marki Lactacyd. To co, jako podróżniczka szczególnie Wam polecam to chusteczki pielęgnacyjne Lactacyd Femina – zawierają naturalny kwas L-mlekowy, dzięki czemu wspierają naturalną równowagę okolic intymnych, ponadto zawierają alantoinę, znaną ze swoich właściwości łagodzących. Możecie zabrać je ze sobą wszędzie, bo są malutkie i zmieszczą się w każdej torebce. Bardzo się przydają, gdy czeka Was kilkunastogodzinna podróż samolotem lub kilka przesiadek na lotniskach – każdy kto to przeżył, wie, że najbardziej brakuje wtedy orzeźwiającego prysznica. Może i prysznica nie są w stanie zastąpić, ale na pewno sprawią, że poczujecie się świeżo i pewnie. Moje ulubione to te zielone, wzbogacone o kwas mlekowy i antyseptyczny tymianek.
Udanych podróży,
Agnieszka5
bardo ciekawy post, na wakacjach często odpuszczamy sobie pielęgnację bo brak czasu, albo warunków etc.