Szkoda, że Romeo i Julia nie mogą spróbować tych wszystkich pyszności, które można dziś zamówić w werońskich restauracjach. Zapewne nie wstawaliby od stołu i chodzili pijani od samego rana bo Wenecja Euganejska słynie z bardzo dobrych win, to przecież właśnie tam produkuje się Amarone i Prosecco. Werona to magiczne miejsce, a ducha bohaterów szekspirowskiej powieści czuć tutaj na każdym kroku, co umacnia wiarę w miłość, która może trwać wiecznie, a na pewno tak długo jak będziemy o niej pamiętać.
Nie byłam zbyt przekonana co do restauracji La Teta de Giulietta, głównie z powodu położenia lokalu w samym sercu miasta. W przeciwieństwie do polskich czy niemieckich zwyczajów w dużych miastach Włoch czy Hiszpanii w centrach gastronomia stawia na ilość nie na jakość, ceny są bardzo zawyżone, a jedzenie więcej niż kiepskie. Dobre lokale można znaleźć zazwyczaj zagłębiając się w uliczki miasta, nie krzyczą szyldami i menu podstawianym turystom pod nogi, lecz z godnością i skromności czekają na swoich gości.
Przestudiowałam wszelkie opiniotwórcze strony internetowe, na których klienci wylewają swe żale lub dzielą się informacjami o pełnym i uśmiechnięty brzuszku i postanowiłam spróbować. Po paru konkretnych pytaniach dotyczących jakości i świeżości ostryg, a także roczników dostępnych karcie win kelner popatrzył ma nas baczniejszym wzrokiem i poinformował, że w karcie znajdują się tańsze turystyczne dania, które mają zadowolić gusta wszystkich gości, oraz nieco droższe zadedykowane Włochom, przygotowywanie na miejscu, włącznie z chlebem. Ot i cała filozofia. Dla każdego coś dobrego, dla turysty coś tańszego (czytaj: gorszego)
Na przystawkę obowiązkowo ostrygi zamówione na słowo honoru kelnera, dającego sobie uciąć rękę, że są świeże i jutro się nie pochorujemy. Były wyśmienite, więc kelnera, swoją drogą z Ukrainy, gorąco pozdrawiam.
elanzane alla Parmigiana, czyli bakłażany zapiekane z parmezanem. Doszłam do perfekcji w przyrządzaniu tego dania, więc doskonale wiem jak smakuje gdy doda się za dużo mozzarelli, a pamezan zastąpi innym serem. Moja przystawka była w miarę poprawna, choć niczym na zachwycała.
asagna vegetariana i niestety za dużo dobrego do powiedzenia. Odgrzewane w mikrofalówce, rozpadające się ciasto wypełnione po brzegi beszamelem przemieszanym prawdopodobnie ze śmietaną dla smaku. Nawet 8,90 euro tego występku nie usprawiedliwia.
Ciekawostką, o której wcześniej nie słyszałam było carne salá (słone mięso) plastry surowej wołowiny najwyższej jakości moczonej w solance. Mięso proponowane jest w karcie jako przystawka, ale doskonale sprawdzi się również jako lekkie drugie lub trzecie danie.
Udaną kolację zakończyłyśmy deserem crema catalana, podejrzewam również przygotowywanym pod szerszą publikę. Deser był tak niewdzięcznie słodki, że zjedzenie nawet połowy przerosło moje siły.
Nie chciałabym trafić do tej restauracji jako obcojęzyczny turysta i wybierając dania według cen natrafić na przedstawioną wcześniej lasagnę. Ciężko podsumować tak nierówną kuchnię, a nie chcę urazić przepysznych ostryg, muli i mięsa, którym nie miałam nic do zarzucenia. Jeśli poprawi się dania „dla każdego”i uda się przy tym zachować poziom, który prezentowało większość zamówionych przez nas potraw to Teta de Giulietta ma olbrzymią szansę, aby pokonać całą konkurencję na piazza delle Erbe.
Przykre jest to, że nie swoich (czytaj nie Włochów) traktuje się tutaj tak po macoszemu. Turysta przecież to też człowiek, a także bardzo ważny nośnik reklamy, który wstanie od stołu i poniesie nowinę o tym co i jak zjadł, dalej w świat. Ba! Bardzo prawdopodobne, że jeszcze w trakcie posiłku obsmaruje was na Facebooku, lub innym portalu dla turystycznych żarłoków. Pewnie już jutro wyjeżdża i więcej nie wróci, a Werona ciągle będzie dostarczać nowych naiwniaczków, biznes będzie się kręcił, a gospodarz liczył kaskę. Ale przecież tak nie można i apeluję opamiętajcie się, bo Włochy powinni bronić na każdym kroku tego co mają najcenniejsze, a kuchnia jest jednym ze skarbów Italii najcenniejszych.
Złoty widelec 6/10
Piazza delle Erbe 8A, 37121, Werona, Włochy