Podobno lepiej nie mówić, co chce się osiągnąć, jeśli sprawa nie jest jeszcze pewna. Nie jestem przesądna i bardzo nie lubię tej zasady, która okrutnie lubi się sprawdzać. Wielu z Was uczestniczy w moim życiu i chciałabym abyście mogli uczestniczyć nie tylko w moich sukcesach, ale i w porażkach, które ponoszę jak każdy inny człowiek. Ale jeśli mogłabym zapeszyć, wolę milczeć. Co więcej zastanawiam się, czy człowiek, który zawsze będzie mówić o swoich planach skazany jest na ich niespełnienie? Chucham na zimne i jeszcze Wam nie powiem dlaczego spędziłam cały tydzień w Polsce, ale z pewnością mogę napisać, że były to wspaniałe dni! Zwłaszcza dwa pierwsze – spędzone z przyjaciółmi, przy dobrym polskim jedzeniu i jeszcze lepszym włoskim winie.
Niestety pijąc regularnie czerwone wina nie da się uniknąć przebarwień, więc poddałam się zabiegowi wybielania zębów, które w Polsce jest zdecydowanie tańsze niż w innych krajach w Europie. We Włoszech nie da się wybielić zębów za mniej niż 2200 pln, w Polsce jest to o połowę tańsze. Nie do końca jestem zadowolona z efektów mimo, że przez parę dni katowałam się białą dietą i nie jadłam nic innego niż serki wiejskie i mozzarellę, ale podobno ostateczne rezultaty widać dopiero po dwóch tygodniach.
Najwspanialszym akcentem tego tygodnia był weekend i wyjazd do Gdańska, gdzie spędziłam wspaniałe trzy dni na zaproszenie hotelu Hilton. Każdemu z Was życzę, abyście mogli odwiedzić to miejsce. O szczegółach napiszę już wkrótce, dziś wspomnę tylko, że hotel znajduje się w samym centrum miasta, nad rzeką Motławą i oprócz wspaniałego centrum spa, wyjątkowej obsługi i wspaniałych śniadań oferuje swoim gościom, a także wszystkim chętnym wyśmienite dania i wyselekcjonowane wina podawane w eleganckiej restauracji Mercato. Czysta rozkosz!
Po powrocie z Gdańska miałam jeszcze tylko jeden dzień, by pożegnać się z rodzicami i w niedzielę wraz z Andreasem polecieliśmy do Bolonii! Uwielbiam to miasto i choć byłam tam już tyle razy zawsze chętnie wracam. Wczoraj nie było już czasu na włoskie pierożki i Lambrusco i udaliśmy się od razu pod Wenecję. Niestety pogoda nie dopisała i odwiedziny w najromantyczniejszym mieście na świecie przełożyłam na jutro.
Większość moich czytelników jest bardzo młoda, głównie są to osoby w wieku 24-35 lat lub trochę więcej, ale chciałam dziś poruszyć temat związany z osobami powyżej sześćdziesiątki i mam nadzieję, że uda mi się zainspirować tym razem Waszych rodziców, bliskich, znajomych w tym wieku. Zawsze lubiłam towarzystwo starszych osób i do dziś pamiętam, że mogłam godzinami słuchać mojego dziadka i nigdy mi się nie nudziło. Jedna z moich przyjaciółek skończyła niedawno sześćdziesiąt lat. Owszem, jest o 30 lat starsza ode mnie, ale nigdy nie poczułam między nami różnicy wieku, mimo, że spędzamy ze sobą dużo czasu. Jest dla mnie wzorem i przykładem, a najciekawsze jest to, że jej życie nabrało niesamowitego tempa jakieś 10 lat temu. W przeciągu ostatnich 10 lat M. zaczęła jeździć konno, wyjechała na Kubę, Dominikanę, odwiedziła Peru i Boliwię, nauczyła się mówić po włosku, odkryła niesamowity świat win i zjeździła ze mną całe Włochy w poszukiwaniu nieznanych winnic. Nigdy nie narzeka, nie żyje przeszłością, ale wciąż snuje plany na kolejne miesiące. Wiele kobiet w jej wieku, uważa, że to co najlepsze jest już za nimi, że podróże są tylko dla młodych. Nic bardziej mylnego – trzeba chcieć, umieć znaleźć pozytywne strony w każdej sytuacji, myśleć szerzej i brać z życia tyle ile się da, a nawet trochę więcej, bo życie jest jedno – niezależnie od tego, czy mamy trzydzieści, czterdzieści, pięćdziesiąt czy sześćdziesiąt lat. Na to, by zakotwiczyć się przed telewizorem zawsze będzie czas, na to, by się rozwijać, odkrywać świat i zacząć żyć marzeniami, chociaż tymi najmniejszymi jest czas właśnie teraz. Przekażcie to swoim najbliższym.
Jutro planuję Wenecję, a już w czwartek jedziemy nad jezioro Garda!
Udanych podróży,
Agnieszka