Poznawać nowe miejsca, rzucić się wir przygody, sprzedać ostatnią parę butów, nie oglądać się za siebie i wyjechać w świat. Oddychać przerażeniem własnych decyzji i zobaczyć więcej niż można sobie wyobrazić. Przestraszyć się, po raz pierwszy naprawdę zgłodnieć, zmarznąć, dostawać dreszczy na widok miejsc, w których przychodzi nam spać, nie wspominać, nie żałować, iść do przodu. To uczucie rośnie we mnie każdego dnia coraz bardziej i bardziej, a jednocześnie obawa przed tym, co może się stać i jakie mogą być konsekwencje takich poczynań nie pozwala mi podjąć żadnej decyzji. Odpowiedzialność.. ktoś by powiedział, przywiązanie do przedmiotów, murów, dobrobytu, strach, że skrzywdzę siebie lub swoich najbliższych. To właśnie strach zatrzymuje nas przed realizacją najgłębszych marzeń. A Wy, czego boicie się najbardziej?
Kiedyś to zrobię, może za 18 lat, a może… w kwietniu, po tym jak w Londynie będę uczestniczyć w kursie Anthony’ego Robbinsa, największego guru motywacji na tym świecie. Już nie mogę się doczekać!!
Tymczasem na instagramie opowiedziałam Wam po krótce o co chodzi z zakładaniem blogowej firmy – pisałam o tym w ostatnim poniedziałkowym update #3. Śpieszę wyjaśnić i tutaj. Od jakiegoś czasu mój blog rozwija się coraz szybciej, jest na nim coraz więcej tekstów, ja staram się wciąż podróżować i być jak najbardziej aktywna, zwłaszcza na instagramie, na którym możecie śledzić moje wyjazdy i codzienne życie. Za tym w pewnym stopniu (oczywiście nieporównywalnym z wysiłkiem jaki należy włożyć w rozkręcanie bloga) idą różnego rodzaju oferty współpracy. Większość z nich to firmy, które chcą się rozliczać na podstawie faktur, a do tego trzeba mieć swoją własną działalność. Wszystkie swoje oszczędności wydaję na podróże i nie miałam dodatkowych środków na inwestycje związane z firmą. Zastanawiałam się skąd je wziąć i do głowy przychodziły mi różne pomysły: pożyczyć, wygrać, wziąć kredyt, spróbować w inkubatorze przedsiębiorczości albo… poszukać szczęścia w Regionalnych Funduszach Rozwoju. Przypomniałam sobie, że moja koleżanka dostała parę lat całkiem spore dofinansowanie na założenie restauracji, więc pomyślałam sobie: dlaczego nie ja? Wprawdzie blog to trochę inny rodzaj działalności i choć nie ma murów, gdy przyjrzeć mu się bliżej funkcjonuje jak każda inna firma, w której są produkty, dostawcy i odbiorcy, czyli Wy moi drodzy czytelnicy. Tylko dzięki Wam taka działalność jak moja ma sens, może funkcjonować i osiągać sukcesy!
Znalazłam projekt realizowany z Funduszy Unijnych w ramach którego kobiety mogą starać się o dofinansowanie na rozpoczęcie swojej pierwszej działalności, napisałam długi wniosek, w którym skrupulatnie przedstawiłam program działań, plany i pomysł na rozwój, zacisnęłam kciuki i czekałam. W między czasie okazało się, że gdy zostanę wybrana będę musiała wyjechać z Azerbejdżanu i przeprowadzić się na jakiś czas do Polski i ta wiadomość bardzo mnie zasmuciła, bo przygoda z Baku tak naprawdę dopiero się rozpoczynała. W poniedziałek dowiedziałam się, że moje zgłoszenie zostało wybrane przez komisję i zakwalifikowane do udziału w projekcie – wielkie szczęście, ale trochę przez łzy, bo znów czeka mnie dwa miesiące rozłąki z Daniele, a po przerwach, które mieliśmy gdy on mieszkał w Indiach obiecałam sobie, że będzie to już ostatni raz. Jest jednak wiele pozytywnych aspektów powrotu – mieszkając za granicą nie mogłam uczestniczyć w wielu eventach ani podjąć współpracy z niektórymi firmami, teraz nie będę już miała tego kłopotu. Co więcej planuję już wspaniałe podróże – tylko w kwietniu i w maju można zobaczyć tak soczyście zieloną Toskanią oraz fioletowe pola lawendowe we Francji. Więc i Wam obiecuję, że nowych, inspirujących miejsc nie zabraknie!
Tymczasem powoli zaczynam przygotowywać się do kolejnej podróży – już za dwa tygodnie napiszę do Was z… Marrakeszu, do którego lecę na zaproszenie przepięknego hotelu, w którym spędzę weekend pełen niespodzianek! To mój pierwszy raz w Maroku, więc z chęcią przeczytam Wasze wskazówki i porady. Co spakować, co ze sobą przywieźć, co warto zobaczyć, gdzie jeść i które miejsca omijać z daleka? – proszę podzielcie się swoją wiedzą w komentarzach.
Udanych podróży,
Agnieszka
Będziesz w Cieszynie na Spotkaniu Blogerów Podróżniczych (w połowie kwietnia)? Gratuluję wszystkich sukcesów! A w Marrakeszu jest ciekawie, musisz uważać po zmroku jak będziesz chodziła różnymi uliczkami, koniecznie odwiedź garbarnie (śmierdzi, ale warto zobaczyć jak ciężko pracują Marokańczycy…), najlepiej też zgubić się na markecie (w soukach) i kupić piękne błyskotki / chusty oczywiście trzeba się ostro targować, nie ważne, że jesteś kobietą w dodatku blondynką 😀 Przyda się język francuski (łatwiej się dogadać), ale w samym Marrakeszu dużo ludzi mówi w miarę dobrze po ang. I uważaj na „pomocnych” ludzi, którzy chcą wskazać drogę – mogą potem chcieć od Ciebie dużo euro… Tak samo panie na placu, które robią hennę, czasem robią ją znienacka i chcą 50 euro albo więcej… Udanych podróży i pozdrawiam z Kostaryki! Jakbyś szukała więcej info o Maroku to wiesz gdzie szukać – spędziłam tam ponad 3 tyg i napisałam kilka tekstów 😉
Pieknie tutaj u Ciebie, sledzialam cie od jakiegos czasu na youtube ale dopiero dzisiaj odkrylam bloga i instagram! powodzenia we wszystkich planach!