Czas gna jak szalony i nie zawsze udaje mi się znaleźć go na tyle, by podzielić się z Wami wszystkim czym bym chciała. A to myśl wydaje się mało istotna, a to nieciekawa, a to trzeba się pakować, lub wychodzić, bo godzinę taksówka już czeka na lotnisko. W szkicach więc kilkanaście przynajmniej tekstów rozpoczętych, w głowie drugie tyle, czasami nawet skończonych, lecz na nowo je trzeba odkurzyć, odświeżyć i blasku im dodać, by komuś się czytać zachciało.
Tak i tutaj z restauracją Al fogolar, którą mąż mój zachwalał tak długo, aż w końcu wybrałam się tam w samotności by sprawdzić co to jest ta prawdziwa włoska, DOMOWA kuchnia. Zdałam sobie przy okazji sprawę jak łatwo żyć przeszłością i upajać się jej smakiem, gdy tymczasem świat gna do przodu w zastraszającym tempie. Nie ma czasu na przystanki, na niedokończone wpisy, na jedzenie, które było dobre parę lat wstecz. Bez żadnego więc bagażu sentymentalnego wchodzę samotnie do tej budy, która kiedyś dymiła i kipiała splendorem, a jadała tam tylko creme de la creme z północnych Włoch. Dziś przy stołach lunchują pracownicy pobliskich fabryk, w granatowych kombinezonach i innych tego typu must have sezonu.
Trattoria Al Fogolar powstała w Cazzago (malutkiej miejscowości w okolicach Padwy) w 1967 roku. Biorąc pod uwagę iż żyjemy w epoce, w które restauracje otwierają się i zamykają w rekordowym tempie, żywotność włoskiej knajpki bez wątpienia zasługuje na oklaski. Ale.. można być dumnie stąpającą pięćdziesiątką na obcasach, na które żadna dwudziesta nie może sobie jeszcze pozwolić jak i można być babuliną pięćdziesiątką, która dni już liczy do zasłużonej wszak emerytury. I w tym cały jest ambaras, by w tej drugiej części się nie znaleźć, nie zagapić, nie pozostać w tyle.
Może i wystrój jest przestarzały ale jakie jedzenie tam pyszne! – oponuje na Skypie Daniele – Jak u włoskiej mammy! Bynajmniej. W mojej opinii nieprzeciętność lokalu kończy się na bardzo obfitych porcjach klusek. Cała reszta żyje duchem przeszłości i tylko dyplomy smutnie zwisające ze ścian nie pozwalają zapomnieć, że to co było dawno już minęło. Użytkownicy Trip Advisora byli jednak tak łaskawi, ze i w 2016 roku nagrodzili to miejsce certyfikatem jakości, co uważam za lekko podejrzane, a już na pewno grubo przesadzone.
Do konkretów! Zamówiłam lunch w cenie bardzo atrakcyjnej, całe 11 euro. Na przystawkę poprosiłam o sałatkę – z serem, cykorią i orzechami włoskimi. Sera nie brakowało, ale jakości niestety już tak. To co nazwano parmezanem, można zapewne dostać w pobliskim dyskoncie pod hasłem formaggio da gratuggia (ser do tarcia), ale może się czepiam za bardzo.
Na pierwsze danie zamawiam penne all’arrabbiata. Do wyboru jest także risotto wydawane punktualnie o godzinie 13.00. Bardzo fajna spawa, kucharz gotuje ogromny gar risotto i gdy jest gotowe wszyscy dostają na talerz świeżutką i pachnącą porcję carnaroli . Jak na domową kuchnię przystało 😉
Mój makaron jest całkiem poprawny, lekko pikantny, smaczny, z dodatkiem paru czarnych oliwek. Za ten makaron bardzo ich polubiłam.
W ramach lunchu można zamówić dodatek w postaci grillowanych warzyw, ziemniaków, lub sałatki macedońskiej. Wybieram tą ostatnią, choć po poprzednich, olbrzymich porcjach papu nie mam już miejsca na nic więcej. Bardzo skąpa ta moja sałatka…co do świeżości kiwi też miałabym zastrzeżenia.
KARTA WIN
Na zakończenie dostaję espresso, bo to lunch all inclusive i oprócz wina za nic nie trzeba płacić. A jeśli mowa o winie, to kolejny dowód na to, że ktoś tutaj zasnął paręnaście lat temu i jeszcze się nie obudził. W karcie same stare roczniki! I nic by w tym złego nie było, gdyby choć jeden z nich był dostępny dla klientów. Wśród win czerwonych 7 włoskich regionów i jedna argentyńska Mendoza. W związku z ostatnim wpisem o winach z Friuli Wenecji Julijskiej zaintrygowało mnie Refosco dal Penducolo Rosso z 2003 r, niestety butelki tej już dano nikt tutaj nie widział. Wina białe pochodzą z Friuli i z Wenecji Euganejskiej, w karcie są również trzy wina musujące: Veuve Clicquot, Ferrari i Berlucchi. Bo wieczorem tam jest zupełnie inny klimat – próbował jeszcze Daniele – zawsze jest pełno. Całkiem możliwe, nie zaprzeczam. Obserwuję, degustuję i piszę. I powiem Wam, że życie byłoby smutne, gdyby wciąż pić to samo wino.
Ristorante Trattoria al Fogolar
Złoty widelec 5/10
Via Provinciale del Sud 56
Pozdrawiam Was serdecznie,
Agnieszka