Miłość od pierwszego wejrzenia nie zdarza się codziennie, ale gdy już Cię dopadnie słuchaj głosu serca, ciesz się każdą jej chwilą i nie pozwòl, by odeszła za szybko. Tak było ze mną i z Hamburgiem. Parę lat temy wpadłam po uszy i do dziś nie mogę o nim zapomnieć.
Do Hamburga pojechałam na weekend. Poźniej na Sylwestra, następnie na dwa tygodnie na kurs niemieckiego, by po miesiącu wròcić na kolejny miesiąc nauki (swoją drogą polecam Wam z całego serca Instytut Goethe, profesjonalna kadra i wspaniały program towarzysko-kulturalny). Pewnie, gdyby nie ślub, dziś pisałabym do Was z Niemiec.
Podczas kursu języka poznałam mnóstwo ludzi z całego świata, wiele z nich podobnie jak ja pałało nieugaszoną miłością do Hamburga i tam też postanowiło ułożyć sobie życie. Ku mojej ogromnej uciesze, bo mam dobrą wymówkę, by gnać 600 km po to tylko by choć na chwilę popluskać się w atmosferze tego miasta. Ostatnimi czasy miałam trochę na głowie ( na brzuchu i wieeecznie na rączkach) ale w końcu się udało!! Zostawiam szkraba u rodziców, wsiadam za kierownicę i najszczęśliwsza ze szczęśliwych jadę przed siebie!! Jadę śmiać się, wspominać, dyskutować i tańczyć do rana, by później przy wschodzie słońca siedzieć w porcie i zajadać kanapkę z rybą.
Podczas tej wizyty nie miałam za dużo czasu na restauracje, bo postawiłam na ludzi, rum w parku i rozmowy o życiu z przyjaciòłmi za ktòrymi tak bardzo się stęskniłam. Nie omieszkałam też zajrzeć do Falafelstern HUMMUS i zjeść moją ulubioną streetfoodową potrawę -falafel- tortillę z kotlecikami z ciecierzycy, warzywami, serem, humusem i ròżnymi sosami. W Hamburgu mnòstwo jest punktòw z arabskim jedzeniem, ake ten w dzielnicy Sternschanze nie ma sobie ròwnych.
W słoneczne dni restauracje i kawiarnie nad rzeką Alster są tak pełne, że znalezienie wolnego stolika graniczy z cudem. Nie ma się czemu dziwić, jest tam po prostu rozkosznie. Udało mi się zjeść sałatkę w Mio Bistro Caffe, ktòrą uważam za całkiem udaną. Wprawdzie kosztowała 14 euro, ale za coś nasi kochani sąsiedzi muszą przecież żyć 🙂
Sand&Sky Beachclub – plaża na dachu wieżowca
Punktem programu było wyjście do Sand&Sky Beachclub. To nie pierwszy i na pewno nie ostatni lokal, ktòry w najmniejszym szczegòle przypomina plażę. Sky&Sand znajduje się na dachu trzynastopiętrowego budynku. Wszędzie jest piasek, leżaki, łòżka z baldachimem, loże i kanapy. Do tego mały basen, nadmuchiwane zjeżdzalnie, dwa bary, gry i zabawy dla dzieci i dla dorosłych. I mnòstwo ludzi, ktòrzy przyszli powygrzewać się w słońcu i przyjemnie spędzić czas. 100% relaks lub zwrot kosztòw tak powinno brzmieć ich motto, bowystatczy chwila, by zapomnieć że jest się nadal w centrum dużego, zatłoczonego miasta. To miejsce pachnie wakacjami, tętni energią i letnimi wibracjami.
Można relaksować się przy muzyce i drinku lub przekąsić małe co nieco.
Oliwki (5,5 euro) to jeden z najrozsądniejszych wyboròw. Są pyszne i soczyste, nie żadne hiszpańskie Figaro. Do tego jest świeży chleb, tradycyjny sos czosnkowy ( w końcu jesteśmy w Niemczech) i sałatka. I życie jest piękne.
Blado wypada pizza. Skoro jest w menu, to przecież jest dla ludzi, choć na taką nie smakuje. Grube, rozpadające się ciasto, mało sera, koncentrat zamiast sosu pomidorowego. Ktoś tutaj zdecydowanie poszedł na łatwiznę i nie ma dla niego żadnego usprawiedliwienia.
Polecam więc frytki, bo tego w Niemczorkach nikt nie zepsuje. Ziemniaczki są idealnie wysmażine na złoto, z wierzchu mają chrupiącą skòrkę, a środek rozpływa się w ustach. Lepsze jadłam tylko w Belgii.
Sky&Sand to bar w ktòrym nie spotkasz turystòw. W tym miejscu nie chodzi o jedzenie. Chodzi o ludzi. O to, żeby być blisko, spędzać razem czas, rozmawiać, cieszyć się chwilą, ktòra tak kròtko trwa.
Podczas tej wizyty odkryłam świetny hotel, ktòry gorąco polecam wszystkim, ktòrzy poszukują sprawdzonego, porządnego noclegu w centrum miasta. Mimo czterech gwiazdek nie ma tutaj żadnych luksusòw, ale Hotel Senator mieści się w odległości około 5 minut od dworca głòwnego i podaje pyszne śniadania.
Żegnam Cię Hamburgu, choć to na pewno nie koniec naszej przygody 🙂