W ramach poszukiwań hiszpańskich perełek odwiedziłam dzisiaj wspaniałą restaurację o nazwie Paella. Szczegóły zdradzę Wam w jutrzejszej relacji, dzisiaj wspomnę tylko, że zjadłam wyśmienitą paellę de marisco, a także spróbowałam bardzo ciekawego Verdejo.
Dziś jednak będzie Rioja i to nie byle jaka Rioja, bo pochodząca ze znanej winnicy Torre Muga, z którą miałam okazję zaprzyjaźnić się parę tygodni temu podczas degustacji w jednej z warszawskich restauracji. Jest to kupaż trzech szczepów: tempranillo (75%), mazuelo (15%) i graciano (10%). Wino fermentuje w kadziach nierdzewnych z zastosowaniem dzikich drożdży, a następnie dojrzewa w beczkach z dębu amerykańskiego i francuskiego.
W kieliszku ciemna, intensywna, nieznacznie mętna bordowa czerwień z jeszcze ciemniejszymi refleksami. Pachnie elegancko i intensywnie. W nosie przede wszystkim odnajdujemy owoce: dojrzałe jeżyny, jagody, ciemne śliwki i szczyptę białego pieprzu. Na drugim planie nuta beczkowa: wanilia, cynamon, skóra i intrygujący grafitowy akcent. wraz z czasem ujawnia się także subtelny, czekoladowy akcent. Ekstraktywny owoc i dobrze wyważona kwasowość pięknie łączy się z miękką i smukłą taniną. Duże ciało, gęstość i jedwabista faktura. Cieszę się niezmiernie, że miałam okazję spróbować 2006 rocznika, bo wiem, że jego młodsi koledzy nie dostarczają tak wielu ciekawych wrażeń organoleptycznych. Trwałe i bardzo smaczne zakończenie.
Miałam dziś mały wypadek i w wyniku przemęczenia związanego z serią nieprzespanych nocy zafundowanych przez mojego bachorka musiałam udać się na izbę przyjęć gdzie po kroplówce, pobieraniu krwi i serii kontroli zapewniających mnie, że daleko mi do zawału odesłano mnie do domu. Jest to więc ten z wieczorów, kiedy od niepamiętnych czasów zamiast kieliszka wina wypijam ciepłą herbatkę i zanurzam się pod kołdrę, by rano z podwójną siłą działać i wojować.
Wam natomiast życzę pięknęgo winnego wieczoru,
Agnieszka