Pasjonaci wina. Rozwodzić się będą godzinami nad smakami, zapachami, a wymyślili jeszcze, jakby tego było mało, że poematy mogą pisać ze struktury i z faktury wina. Co by księgowi na to powiedzieli. Nic nie powiedzą, przecież księgowi, bez fantazji, wina nie piją. Za wyjątkiem mojej księgowej. I księgowej mojej koleżanki. I jeszcze jedną znałam, która chodziła na degustacje. Nic to jednak jak się zaraz okaże w obliczu doktoratu, który popełnić by się chciało z tego co najistotniejsze w temacie win musujących – pienistostości, perlistości i żeby jeszcze więcej na p było magicznego perlage…
Twierdzą bynajmniej owi pasjonaci, że Franciacorta, bo o niej dziś mowa, zmieniła światową panoramę win musujących. Dlaczego, pytam. Ano dlatego, że Włosi już nie muszą z wypiekami złości, lekkim zakłopotaniem i wyrzutami sumienia biegać pod osłoną nocy po francuskie szampany. Paniska piją swoje, lombardzkie, 6-atmosferowe, pieniste i wytwarzane metodą tradycyjną Franciacorty, a niekończąca się kolejka do ich pawilonu na tegorocznych targach win w Weronie jest znakomitym przykładem sukcesu, jaki odniosło konsorcjum i wszelkie agencje wspierające marketing młodziutkiej, bo zaledwie dwudziestoletniej apelacji DOCG. Franciacorta tak sobie myślę i podzielę się z Wami, to wino ponadczasowe, trendy, fancy i chic najwyższej jakości; to odrobina luksusu, która na jachtach zacumowanych na Sardynii przyjmuje postać wina „stołowego”, a w mediolańskich blokowiskach już dawno stała się trunkiem na specjalne okazje i zaprawdę powiadam wam, że moda na nią nie przeminie.
W dniu dzisiejszym odbyła się degustacja czcigodnej Franciacorty, i to nie byle jakiej, bo pochodzącej ze słynnej winnicy La Montina, która posiada 72 hektary gleb wapiennych i gliniastych, a wytwarza około 380 000 butelek rocznie. Degustacja u mnie w domu się odbyła, a dlaczego akurat La Montina, pytam. Ano powód dość znikomej wagi, lecz prawdziwy: znajomi męża bardzo polecali, a wypada być w temacie i wiedzieć jak smakuje to co znajomi męża piją i o czym mogą gadać godzinami. Śpieszę więc powiadomić Szanownych Czytelników co następuje i co to jest Franciacorta:
FRANCIACORTA BRUT
Brut brutalnie jakoś brzmi. Za to gdybyście usłyszeli jak wymawiają to słowo Włosi próbując się lekko nafrancurzyć tarzalibyście się tutaj ze śmiechu. Brut choć nie brzmi smakuje za to bardzo delikatnie. Mile i elegancko łechce podniebienie, nie chce się nawet jeść, aby nie zepsuć tej pięknej chwili rozkoszy. Powstaje z dwóch roczników, doszukałam się w nim świeżych jabłek i gruszek, a także bryzy morskiej, która przywołuje na myśl wakacje. Długie zakończenie i piękna perlistość.
FRANCIACORTA EXTRA BRUT
Nie wiem jak inaczej mówić o Franciacorcie, żeby nie nadużywać słowa „piękny”. Chciałoby się bowiem powiedzieć, że jest to piękne wino, o pięknym złotym kolorze, o pięknej przejrzystości, o pięknym kwiatowo-owocowym zapachu i pięknym wyrafinowanym, maślanym smaku, ale słownik synonimów aż się prosi, by zrobić z tym wszystkim porządek. Fajna kwasowość, spróbujcie z ostrygami. Piękne przez wielkie P.
FRANCIACORTA SATEN
Saten to ten najszlachetniejszy, bo pochodzący z najlepszych winorośli znajdujących się w sąsiedztwie jeziora Iseo, najdelikatniejszy kwiat moszczu, z pierwszego tłoczenia. Satynowa faktura, powiew górskiego powietrza, białe, aksamitne owoce, a może nazwijmy je żółte po imieniu, bo ananas tam siedzi i jeszcze się obrazi. Jest też akacja, ale to chyba zasługa beczki. Bąbelki najwyższej klasy. Degustowane z parmezanem, truskawkami i octem balsamicznym staje się trunkiem uzależniającym.
FRANCIACORTA 2009 MILLESIMATO BRUT
Wytwarzany tylko w najlepszych latach, mistrz nad mistrzami, zdecydowany i szlachetny charakter zawdzięcza pinot nero; dusza towarzyska, dostosuje się do każdej potrawy i z każdą wejdzie w zgrabny układ. Prawie z każdą, bo tłuste mięsa i befsztyki niekoniecznie zechcą zatańczyć z nim w parze. Nęci delikatną nutką miodu, pełnią smaku, niekończącymi się bąbelkami. Pasjonaci mieliby o czym rozprawiać…
FRANCIACORTA ROSE DEMI SEC
Słodkie a i owszem, ale broni się świetnie świeżością i smukłością smaku. Dyskretna elegancja. Wytwarzane z Pinot Nero i Chardonnay. Świetny wstęp do opowieści o kolejnym bohaterze wieczoru.
FRANCIACORTA ROSE MILLESIMATO 2009 EXTRA BRUT
Dla miłośników różowej pantery to nie lada gratka. Pełne, okrągłe, o mocnym zdrowym ciele i pięknej owocowej duszy. Poziomki, choć ulotne pozostawiają miłe wspomnienie. Główne skrzypce gra tutaj Pinot Noir i tylko Chardonnay z gracją wielkiej damy umie ujarzmić jego kapryśne ego.
Z degustacji płynie wniosek oczywisty, przyjaciół męża słuchać bezwzględnie, a na kolacjach uszy i oczy mieć otwarte, bo a nuż butelka ktoś coś powie o czymś czego spróbować nie zaszkodzi. Pasjonaci z La Montiną piękne będą mieli życie. Wzorowa pienistość, długaśne bąbelki, wyważony styl i elegancja. Winnica tworzy wina z ogromną klasą, lekkie, świeże, długie, dobrze zbalansowane, kwieciste i owocowe. No i ta faktura…
Jeśli macie ochotę pogłębić wiedzę o Franciacorcie wybierzcie się na którąś z imprez organizowanych przez konsorcjum. Relację jednej z nich możecie przeczytać tutaj.