Piszę do Was z Włoch, spod Wenecji. Przyleciałam dziś z Polski, po długim i jakże intensywnym tygodniu spędzonym w kraju. Jest o czym opowiadać. Zacznijmy o WORLD TRAVEL SHOW, co do którego mam trochę mieszane uczucia. Samo wydarzenie jest niesamowicie ważną inicjatywą, którą warto wspierać i promować. Podczas targów turystycznych w Nadarzynie można było spotkać Martynę Wojciechowską, Wojciecha Cejrowskiego, posłuchać prelekcji polskich blogerów podróżniczych i osobiście poznać wybitnych polskich podróżników jak np. Aleksander Doba. Kulała organizacja. Przy wejściu nikt nie sprawdzał biletów, przystanki autobusowe nie były jednoznacznie oznaczone, w piątek o godzinie 16.00 na hali było już prawie pusto, choć impreza miała zakończyć się dopiero o 18.00. Liczę na to, że w przyszłym roku będzie lepiej 🙂
Gwoździem mojego pobytu w Polsce było otwarcie 20-letniej butelki Brunello di Montalcino Riserva, które otrzymałam od winnicy Biondi Santi, o której pisałam Wam w tamtym roku. Biondi Santi to najsławniejsza rodzina w Toskanii, dzięki której wynaleziono klon szczepu Sangiovese, z którego do dziś produkuje się jedno z najdroższych i najbardziej znanych win na całym świecie, Brunello di Montalcino. Brunello z 1997 r. spłatało mi niezłego figla i do teraz zarzucam sobie, że do jego degustacji powinnam przygotować z z większą uwagą i szacunkiem dla długowiecznego trunku. Po otwarciu butelki i dekantacji odczekałam 3 godziny, by stwierdzić, że kwaśniejszego wina od dawna nie miałam w ustach. Nic smolistego, skondensowanego, po prostu ocet. Po 5 godzinach sytuacja wcale nie wyglądała lepiej, po 7 byłam już tak zmęczona bezskutecznym próbowaniem i oszukiwaniem samej siebie co do beznadziejnego smaku wina, że poszłam spać. Na drugi dzień przeżyłam coś co można chyba porównać do amerykańskiej gwiazdki, gdzie dzieci wstają wcześnie rano i z radością odkrywają prezenty pod choinką. Po 15 godzinach od otwarcia wino zaczęło się zmieniać, kwasowość ustąpiła szlachetnej mineralności i niesamowitej długości smaku, aromaty otworzyły przede mną wielki wachlarz różnorodnych zapachów – od delikatnej wiśni zanurzonej w roztapiającej się gorzkiej czekoladzie po tytoń i mokrą, wygarbowaną skórę. Po 20 godzinach, gdy do degustacji pozostał mi niepełny kieliszek wino było idealne. Jego doskonałość, była tak emocjonująca, że aż magiczna. Nie każdy to zrozumie. Może mogłam cierpliwie poczekać na moment w którym wino osiągnie swoje apogeum. Ale tak samo jest i w życiu. Próbując doświadczamy, mylimy się, uczymy, rozumiemy, a triumf najlepiej smakuje gdy okupimy go ciężką pracą i długim wyczekiwaniem. Wam jednak radzę, jeśli spotkacie się z dwudziestolatkiem, dać mu czas. Dużoooo czasu i nie zabierać się za niego przed upływem 7 godzin.
Mogę Wam już także zdradzić, że niedawno rozpoczęłam współpracę z Pyszne.pl, firmą dowożącą jedzenie z restauracji do domów. Przy okazji przekonałam się, że jest to niesamowita frajda, bo wśród lokali z których można zamówić pyszne jedzonko są również bardzo znane i lubiane knajpki, jak np. Tawerna Akropolis, Pod Papugami, La Scala i wiele, wiele innych. Efekty współpracy możecie zobaczyć na moim instagramie. Czeka tam na Was również konkurs, w którym mam do rozdania 10 kuponów o wartości 40 pln na zakup jedzenia w Pyszne.pl. Wszystkich gorąco zapraszam!
I na koniec obiecana relacja z Bułki z masłem!
Do Bułki z Masłem, uwielbianej przez wrocławskich studentów trafiłam z polecenia moich kochanych Czytelników, jakiś czas temu przygotowując tekst o najlepszych śniadaniach we Wrocławiu. Wprawdzie za pierwszym razem pocałowałam klamkę, bo lokal czynny jest dopiero od godz. 10.00 (o tej porze jestem już dawno po śniadaniu i zaczynam się rozglądać za drugą kawą) ale moje pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne: piękne miejsce, z wielkim ogrodem i lekko undergroundowym klimatem wewnątrz lokalu. Przemiła, uśmiechnięta i kompetentna obsługa. Oryginalny wystrój. Aż się chce usiąść przy dobrym espresso i zatopić w lekturze interesującej książki.
Wybór śniadań jest dość duży – można zamówić rogalika z marmoladą, jajecznicę, śniadanie amerykańskie lub bułkę w jednej z wielu zaproponowanych wersji – z grillowanym schabem, kurczakiem lub serem. Są też śniadaniowe ciekawostki, których na pewno nie spotkacie w innych lokalach: wegański smalec, tatar z kiszonym ogórkiem, deska ser i wędlin z pokrzywowym pesto. Jest z czego wybierać.
W bardzo krótkim czasie, który spędziłam czekając na swoje zmówienie zdążyłam polubić Bułkę z Masłem. Dlatego z lekką przykrością, choć szczerze muszę wyznać, że gdy na stole pojawiło się moje śniadanie nie byłam już taka rozentuzjazmowana. Wprawdzie talerz był bogaty, ale spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Czegoś oryginalnego, z jajem, podanego w nieoczekiwany sposób, wysokiej jakości. Jedzenie, które dostałam było bardzo banalne, przeciętne i proste. Dobre, ale można by dużo lepiej, o wiele ciekawiej i smaczniej…
Pozdrawiam Was serdecznie i zapraszam w sobotę na instastory! Pokażę Wam październikową Wenecję oraz przepiękne muzeum Correr, z którego rozpościera się wspaniały widok na Bazylikę św. Marka,
Agnieszka