Mimo, że czasy BLUE CAFE już dawno minęły, zawsze gdy przechodzę koło tego miejsca z łezką w oku wspominam pyszne śniadania, które kiedyś podawała tu przebojowa właścicielka, pani Jola. Drugich takich we Wrocławiu nie było, nie ma i ogromnie szanuję właścicieli La Folie za to, że nie poszli na łatwiznę i nie przepisali poprzedniego menu, a wręcz przeciwnie pokusili się o to, by stworzyć tu zupełnie inne, nowe miejsce, pełne elegancji i wyszukanych potraw.
Od początku wszystko mi się tu podoba. Kelner jest jednym z najmilszych jakiego spotkałam w swoim życiu, profesjonalny, cały czas do naszej dyspozycji i z uśmiechem na twarzy. Jako, że zasiedliśmy w porze obiadowej, decydujemy się na menu lunchowe, w cenie 35 pln. Na dzień dobry dostajemy pieczywo i wyśmienite pate’, które znika z talerzy w mgnieniu oka.
PRZYSTAWKI
Kolejna przystawka w La Folie – carpaccio z polędwicy wołowej urzekło mojego męża, choć zdecydowanie lubi on klasyczne zestawienia. Tutaj jednak nie można oprzeć się niczemu – rukola, kurki, parmezan i suszone pomidory pięknie współgrają przynosząc całą gamę smaków – od gorzkawej rukoli po słodycz parmezanu. Do tego delikatne, dobrze przyprawione mięso.
DANIA GŁÓWNE
Co do głównych dań – mam jedną uwagę, choć może trzeba by przymknąć na to oko, bo rozmawiamy przecież o menu lunchowym – są to nadal przystawki, tyle, że porcje są większe. „Na drugie” zamawiam więc sałatę z kamosą ryżową – główną rolę gra tutaj szpinak, towarzyszy mu jabłko oraz inne soczyste owoce: jeżyny, jagody, truskawki i orzechy nerkowca. Wszystko to podrasowane jest piklowaną czerwoną cebulą i jak ładnie napisano kremem fraiche, czyli francuską, lekko zakwaszoną śmietaną. Sałata jak dla mnie była lekko przekombinowana, ale i tak pozostaje bardzo ciekawą propozycją,
Nie lubię rozprawiać o winach, które dostaję na kieliszki, zwłaszcza dlatego, że zazwyczaj nikt nie chce lub nie umie udzielić mi informacji na temat tego co piję. La Folie staje na wysokości zadania – kelner jest dobrze przygotowany, umie opowiedzieć o winie, otwiera przede mną butelkę. A co w tej butelce? Australia 🙂 Dwuszczepowe, dobre, lekkie i świeże. Aromatyczne wino, o delikatnym smaku owoców cytrusowych. Świetne na lunch.
Podsumowując jest to bardzo przyjemne, eleganckie i stylowe miejsce w centrum miasta i warto wpaść tutaj nie tylko na lunch. Wnętrze aż prosi się by zjeść tu romantyczną kolację we dwoje. Oryginalna, fantazyjna kuchnia skradnie na pewno i Wasze serca.