A ja te święta pier**lę. Święta za granicą.
A ja te święta pier**lę. Pier**dolę te niekończące się zakupy, wracanie do domu obładowana tysiącem siatek, których zawartości nie pamiętam od momentu, kiedy ją do nich włożyłam. Pier**lę całe przygotowania – gotowanie, pieczenia ciasteczek, wałkowania, babrania się w lukrze, sprzątania, mycia piekarnika. Robienie prezentów, które i tak będą niedocenione, odłożone na półkę, wymienione , zapomniane i spowodują, ze w styczniu nie kupię sobie butów. Pier**lę też choinkę – ten świecki zwyczaj, ubierania drzewka, najlepiej jeszcze sztucznego kikuta, w kolorowe bombki i chińskie światełka, które przestają działać jeszcze w sklepie- zupełnie jakbym była przy jakichś indyjskich obrządkach. I to wszystko w nowoczesnym świecie. Kolędy – ktorych nikt oprócz mnie nie chce już śpiewać, nikt nie pamięta, i nikt nie kupuje. I jingle bells też pier**lę bo przyprawia mnie o mdłości. A nawet Kevina, choć przy nim się wychowałam, ale po co mi ta nostalgiczna sentymentacja i wszelkie tradycje – barszcz z uszkami, karpia, galarety i przede wszystkim (teraz dopiero się oburzą ) opłatek – który w ogóle nie ma smaku.
Jak mawiał ks. Tischner: jest święta prawda, prawda i gówno prawda, więc to wszystko co napisałam na górze to właśnie gówno prawda, choć dość mam tej gonitwy, bezmyślnego konsumpcjonizmu, pośpiechu, wyczerpujących ustaleń, przygotowań, planowania.
Usiądę sobie, gdzieś na końcu świata, poczekam, aż wszyscy zjedzą, pożyczą sobie zdrowia, potem się pokłócą, przekąszą conieco, otworzą prezenty, udadzą, że im się podoba, albo, że nie wiedzieli co jest w środku, zagryzą sernikiem, zasną z pełnym brzuchem. Usiądę sobie na plaży, poczekam, aż śnieg przestanie padać, czapki z białym pomponem znikną ze sklepów, samochody rozjadą tą świąteczną śnieżną breję.
Usiądę tak i zatęsknię zapewne za tym momentem, w którym mama wita mnie i przytula jedną ręką, bo drugą ma w jeszcze w cieście. Za zapachem kompotu ze śliwek, za wiecznie naburmuszoną twarzą mojej siostry, za psami, które ogonem strącają bombki. Usiądę i myślami wrócę do atmosfery, w której zasiadamy do stołu – tych paru uroczystych minut, które tak dobrze utrwaliły mi się w pamięci, do chwili, w której każdy otwiera swój podarunek, a radość z chęci zrobienia czegoś dobrego wędruje po całym ciele. Uśmiechnę się na wspomnienie wyczekiwania do północy, by usłyszeć jak przemawia mój kot i maszerowania na pasterkę, by z koleżankami poplotkować przed kościołem.
To już moje trzecie święta na obczyźnie – pierwsze spędziłam w Indiach, drugie na Sri Lance, trzecie będę obchodzić w Azerbejdżanie. Uczucia zawsze są mieszane w takich momentach – z jednej strony bardzo tęsknię za rodziną i świąteczną atmosferą, z drugiej strony brak świątecznej presji jest niesamowicie przyjemny uczuciem.
Życzę Wam najpiękniejszych Świąt i wspaniałego czasu, który spędzicie z najbliższymi, bo z w całej świątecznej pogoni, to oni mają największe znaczenie. Zjedzcie za mnie coś pysznego! Pozdrowienia z Baku!
NAJNOWSZE TEKSTY
Salvador de Bahia i karnawał – największa uliczna impreza na świecie
Kuba – 2 waluty, średnia krajowa wartości 100 pln i operacje za free.
O proszę! Powiem tak. Ja święta i tę całą otoczkę uwielbiam. W zeszłym roku pracowaliśmy w sercu pustynii w Australiu w wigilię. W te święta z wielką przyjemnością wrócimy z Ameryki Poludniowej do domu! Niech leci Kevin, jingle bells. Chętnie też ubiorę choinkę – tego sztucznego kikuta. I przede wszystkim – rodzina. Czekam na Swieta:)
Gratuluję odwagi. Od paru lat przymierzam się do spędzenia świąt poza domem. W zeszłym roku zabrałam mamę w święta w góry, w tym roku będzie tradycyjnie a przyszłe zapewne już tylko z ukochanym, gdzieś gdzie jest ciepło 🙂
Dla mnie jednak święta muszą być w domu, z rodzicami i bliskimi. Ale po świętach zaraz się pakuję i jadę na Sylwestra na ukochane Bałkany. I tak od koołki lat 🙂
Jasne. Ja też tu w kraju uciekam przed pozorami, plastykiem i tandetą.
Natomiast autorce i sobie samemu życzę miłości rodzinnej co nadaje temu wszystkiemu sens.
Świetny tekst, myślę, że bardzo potrzebny. Ja każdego roku w czasie Świat – czy to bożonarodzeniowych czy wielkanocnych najchętniej bym wyjeżdżała, gdzieś daleko, daleko – z dala od tej całej, meczącej gonitwy. Co do naszych polskich tradycji to je akurat bardzo lubię. Póki co tylko jeden raz udało nam się spędzić Święta Bożego Narodzenia poza domem i było to najlepsze święta do tej pory. W tym roku rodzinnie i w domu z tym wszystkim o czym piszesz – i już mnie to zaczyna przytłaczać:) Ale może za rok gdzieś uciekniemy – najlepiej pod palmę;) Pozdrawiam.Martyna.
W punkt !!
Pozazdrościć odwagi.
Pozdrawiam
Tomek