Winnica należąca do Marco Lazzerettiego znajduje się około 10 kilometrów od Montalcino, w kierunku Sieny. Do „cantiny” prowadzi uroczy gaj oliwny, zaraz za nim znajdują się winorośla Sangiovese, z których to powstaje słynne Brunello di Montalcino DOCG.
Nie jest to żaden pałac, a właściciel to przesympatyczny, skromny Włoch, który z chęcią opowiada o tym jak paręnaście lat temu sam przejął gospodarstwo po dziadkach i całe swoje życie podporządkował winiarskiej pasji. Dziś jest właścicielem winnicy, która produkuje około 10.000 butelek Brunello i 6.000 butelek Rosso di Montalcino. W najlepszych latach wytwarzane są również „Riserve”, które zanim trafia na sklepowe półki muszą dojrzewać przez minimum 6 lat w winnicy.
Marco przyjmuje nas w małej, przytulnej beczkowni, w której znajduje się sala degustacyjna. Wspaniale jest degustować wino w otoczeniu ogromnych beczek pełnych najwyższej jakości win. Do spróbowania dostajemy Rosso di Montalcino z 2014 roku oraz Brunello z 2011.
Rocznik 2014 w wydaniu Marco Lazzerettiego jest bardzo poprawny choć wisi nad nim klątwa słabego rocznika. Zdecydowanie nie jest to osławiony 2009, który sprzedał się w mgnieniu oka i w dobrej cenie trudno o niego w całej Toskanii, ale w porównaniu z Rosso sąsiadów naprawdę trzyma fason. Marco zdradził nam nawet, że w związku z tym, że udało się stworzyć tak dobre Rosso zamierza zdeklasyfikować trochę Brunello, które zapewne byłoby znacznie trudniej sprzedać jak się domyślamy ze względu na 3 gwiazdki, które otrzymał tenże rocznik.
Rosso dojrzewa tutaj 8 miesięcy we francuskich baryłkach i kolejne 4 leżakuje w butelkach. Intensywny bukiet, trochę ziemi, trochę owoców, beczka a i owszem, ale dobrze wtopiona. W ustach wino z pazurem, delikatnie drapiącym mnie po podniebieniu.
Brunello di Montalcino t włoski mocarz i najwyższej klasy wino w Toskanii. Apelacja DOCG, dojrzewa najdłużej ze wszystkich czerwonych win wytwarzanych w tym regionie. Procedura trwa minimum 5 lat, w tym koniecznie przynajmniej 2 lata w dębowych beczkach. Marco trzyma Brunello w beczce około 30 miesięcy i kolejne 6-8 miesięcy w butelkach. Wszystko to zależy oczywiście od wielu czynników które ukształtowały dany rocznik przez każdy kolejny dzień począwszy od września gdy kończą się zbiory i rozpoczyna nowe życie winorośli, skończywszy na następnym winobraniu. Słońce, wilgotność, temperatura powietrza, deszcze i śniegi to tylko niektóre z nich. To właśnie dlatego żadne wino nie jest takie samo i tym piękniejsza jest zabawa w degustacje.
Z degustacji Brunello 2011 płynie jeden wniosek – jest to wino doskonałe i kontynuujące trend tworzenia win gotowych do picia za młodu. Świetnie zbudowane, treściwe, z głębią. Jest to typowe męskie wino: w nosie drewno, skóra i ziemia z lekkim przebłyskiem czerwonych owoców, w ustach zdecydowane taniny i dłuuuugi smak. Beczka jest, ale nie na pierwszym planie, co amatorów wyciszonych i stonowanych win musi się bardzo podobać. Wypijam je z błogością w duszy. Jak na moje oko wino nie wymaga zbyt długiego leżakowania, można z przyjemnością wypić je już dziś, ale i za paręnaście lat nie powinno nas rozczarować. Czuć tam dojrzały, aczkolwiek soczysty i nadal bardzo świeży owoc, potencjał jest tutaj ogromny.
W związku z moim wyjazdem do apelacji Brunello di Montalcino dużo ostatnio można poczytać na blogu o winnicach, które produkują ten przepyszny trunek. Aby poznać więcej producentów tego wyśmienitego trunku zajrzyjcie też tutaj i tu.